Dzień w którym: robimy pranie i zjeżdżamy z górki wiele razy.
Pierwszy tydzień za nami - dziś jedziemy poimprezować w Queenstown, przy okazji zrobić pranie i zobaczyć wreszcie razem stolicę górskiej rozrywki Nowej Zelandii:
Deptak główny:
Queenstown pełen streetart'u:
Widoczek główny razem i osobno:
Ten facet wygląda na sprawce całego zamieszania z miasteczkiem. Najwyraźniej lubił owce, trochę to podejrzane...
Billy z owieczką:
Parowiec Earnslaw przypływa jak codzień - symbol Queenstown w całej okazałości:
Drzewa "entowe" jak z Tolkiena:
Widoki na trasę i jezioro:
Żonka już przygotowana:
Panoramka dwóch tras ze szczytu:
To była nasza główna rozrywka dnia. Zjazdy są fajne - zwykle kupuje się w pakiecie po kilka(naście) ale w sezonie jak na wyciągu narciarskim na ferie - lepiej nie planować wyjeżdżenia dwu karnetów.
Korki na końcu jak na SH16 w Auckland ale bardzo fajnie spędzony czas:
Jeszcze tu wrócimy na tej wyprawie bo czas nam ruszyć dalej na południe, jedziemy wzdłuż jeziora po dalsze przygody.
Pogoda trochę się psuje ale mimo to wieczór jeszcze suchy:
Kempingujemy dziś obok miejscowości Athol. Kura która nas odwiedziła jest zatrudniona na miejscu kempingowym i świadczy o świeżości zaopatrzenia lodówki (jak zwykle skrzynka weź i wrzuć należność).
Orientacja na mapie na dziś: tam gdzie fioletowe baloniki jeździliśmy, poniżej zielone spanie to metropolia Athol.
Pierwszy tydzień za nami - dziś jedziemy poimprezować w Queenstown, przy okazji zrobić pranie i zobaczyć wreszcie razem stolicę górskiej rozrywki Nowej Zelandii:
Deptak główny:
Queenstown pełen streetart'u:
Widoczek główny razem i osobno:
Ten facet wygląda na sprawce całego zamieszania z miasteczkiem. Najwyraźniej lubił owce, trochę to podejrzane...
Billy z owieczką:
Parowiec Earnslaw przypływa jak codzień - symbol Queenstown w całej okazałości:
Drzewa "entowe" jak z Tolkiena:
Po zatarganiu prania do samochodu jedziemy na popołudniową atrakcję czyli Luge - kołowe bobsleje na Skyline.
Widoki na trasę i jezioro:
Żonka już przygotowana:
Panoramka dwóch tras ze szczytu:
To była nasza główna rozrywka dnia. Zjazdy są fajne - zwykle kupuje się w pakiecie po kilka(naście) ale w sezonie jak na wyciągu narciarskim na ferie - lepiej nie planować wyjeżdżenia dwu karnetów.
Korki na końcu jak na SH16 w Auckland ale bardzo fajnie spędzony czas:
Jeszcze tu wrócimy na tej wyprawie bo czas nam ruszyć dalej na południe, jedziemy wzdłuż jeziora po dalsze przygody.
Pogoda trochę się psuje ale mimo to wieczór jeszcze suchy:
Kempingujemy dziś obok miejscowości Athol. Kura która nas odwiedziła jest zatrudniona na miejscu kempingowym i świadczy o świeżości zaopatrzenia lodówki (jak zwykle skrzynka weź i wrzuć należność).
Orientacja na mapie na dziś: tam gdzie fioletowe baloniki jeździliśmy, poniżej zielone spanie to metropolia Athol.
Komentarze
Prześlij komentarz