Dzień w którym: wspinamy się na gliniane miasto, znajdujemy kemping ze spiralną łyżką i siedzę na tronie.
Clay cliffs to gliniane skały obok miasteczka Omarama. Fantastyczny labirynt erodujących kopców przypominające gigantyczne budowle termitów.
Całość znajduje się na prywatnej posesji z kliku kilometrowym dojazdem szutrową drogą i słupkiem na datki od turystów (piątal od głowy).
Szutrówka tradycyjnie powoduje wypadanie plomb z trzonowców (wygniecione głebokie ślady gąsiennic pojazdów "naprawiających ją") - głównie dlatego że jeszcze nie opanowałem Nowozelandzkiej sztuki jeżdżenia po nich.
Sztuka, jak później odkryłem, polega na wciśnieciu gazu do dechy i rozpędzeniu się powyżej 50kmh nie przekraczając jednak 70kmh. Pierwsze metry rozpędzania powodują rozmazanie obrazu i apokaliptyczny huk rozpadającego się podwozia z okazji kosmicznych wibracji - potem płynie się już nad muldami generując tumany kurzu. Trzeba natomiast zwlaniać przy mijankach z uwagi na latające kamienie więc droga pozwala upewnić się za każdym razem że zamocowaliśmy dobrze naszą zastawę stołową, dokręciliśmy dobrze koła itp.
Po dojechaniu na parking jeszcze lekka wspinaczka pod skały, miejsce jest całkiem spore ale tylko jedno miejsce na samym końcu nadaje się do wejścia między kolumny w celu labiryntowej eksploracji.
Widoki na dolinę rozlewiska lokalnej rzeki:
Tak wyglądają gliniane ściany w zbliżeniu:
Po zajrzeniu najwyżej jak to możliwe (hej - to taka tradycja już) oceniłem że być może dało by się zrobić krajoznawcze kółko wśród skał ale zjeżdżanie potem z lawiną kamieni na odwrotnej stronie może być szkodliwe dla spodni.
Tam mnie poniosło i w sumie nawet wyżej:
Panorama wierzchołków kopców:
Kolorytu skałom i dolinie dodają kwitnące łubiny - tu traktowane jako obcy chwast:
Zielony kłebek czegoś kolczastego:
Dalej po drodze przystanek na jednej z przełeczy. Sprzęgło pocisku wymagało ostudzenia więc czas na przerwę i punkt widokowy.
Tędy mozolnie wjechaliśmy pomiędzy góry:
Z drugiej strony gór - Wanaka - przepięknie położona miejscowość nad jeziorem o tej samej nazwie.
Nasz dzisiejszy postój (w sumie okazał się dwudniowy) mamy na kempingu w Glendhu Bay obok Wanaki.
Po rozlokowaniu się poszliśmy na widokową ścieżkę wzdłuż wybrzeża:
Łyżka z korkociągiem po maorysku.
W oddali góry z lodowcem w Mount Aspiring National Park.
Zdjęcie przez kieszonkową lornetkę:
Lokalny rodzaj czapli najprawdopodobniej Matuku Moana:
Znaleźlismy zapomniany tron widokowy, kiedyś zapewniał widok na zatokę ale z biegiem czasu widok ograniczył się do krzaków kontemplacyjnych.
Kontemplowałem.
W sumie na ścieżce było co:)
Dziesiejszy i następny nocleg sponsoruje literka "C"
Clay cliffs to gliniane skały obok miasteczka Omarama. Fantastyczny labirynt erodujących kopców przypominające gigantyczne budowle termitów.
Całość znajduje się na prywatnej posesji z kliku kilometrowym dojazdem szutrową drogą i słupkiem na datki od turystów (piątal od głowy).
Szutrówka tradycyjnie powoduje wypadanie plomb z trzonowców (wygniecione głebokie ślady gąsiennic pojazdów "naprawiających ją") - głównie dlatego że jeszcze nie opanowałem Nowozelandzkiej sztuki jeżdżenia po nich.
Sztuka, jak później odkryłem, polega na wciśnieciu gazu do dechy i rozpędzeniu się powyżej 50kmh nie przekraczając jednak 70kmh. Pierwsze metry rozpędzania powodują rozmazanie obrazu i apokaliptyczny huk rozpadającego się podwozia z okazji kosmicznych wibracji - potem płynie się już nad muldami generując tumany kurzu. Trzeba natomiast zwlaniać przy mijankach z uwagi na latające kamienie więc droga pozwala upewnić się za każdym razem że zamocowaliśmy dobrze naszą zastawę stołową, dokręciliśmy dobrze koła itp.
Po dojechaniu na parking jeszcze lekka wspinaczka pod skały, miejsce jest całkiem spore ale tylko jedno miejsce na samym końcu nadaje się do wejścia między kolumny w celu labiryntowej eksploracji.
Widoki na dolinę rozlewiska lokalnej rzeki:
Tak wyglądają gliniane ściany w zbliżeniu:
Po zajrzeniu najwyżej jak to możliwe (hej - to taka tradycja już) oceniłem że być może dało by się zrobić krajoznawcze kółko wśród skał ale zjeżdżanie potem z lawiną kamieni na odwrotnej stronie może być szkodliwe dla spodni.
Tam mnie poniosło i w sumie nawet wyżej:
Gliniane miasto nie mieści się w żadnym kadrze:
Panorama wierzchołków kopców:
Zielony kłebek czegoś kolczastego:
Dalej po drodze przystanek na jednej z przełeczy. Sprzęgło pocisku wymagało ostudzenia więc czas na przerwę i punkt widokowy.
Tędy mozolnie wjechaliśmy pomiędzy góry:
Z drugiej strony gór - Wanaka - przepięknie położona miejscowość nad jeziorem o tej samej nazwie.
Nasz dzisiejszy postój (w sumie okazał się dwudniowy) mamy na kempingu w Glendhu Bay obok Wanaki.
Po rozlokowaniu się poszliśmy na widokową ścieżkę wzdłuż wybrzeża:
Łyżka z korkociągiem po maorysku.
W oddali góry z lodowcem w Mount Aspiring National Park.
Zdjęcie przez kieszonkową lornetkę:
Lokalny rodzaj czapli najprawdopodobniej Matuku Moana:
Znaleźlismy zapomniany tron widokowy, kiedyś zapewniał widok na zatokę ale z biegiem czasu widok ograniczył się do krzaków kontemplacyjnych.
W sumie na ścieżce było co:)
Dziesiejszy i następny nocleg sponsoruje literka "C"
Komentarze
Prześlij komentarz