Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Zrób sam Nową Zelandię - część VI - Camperolans - sekcja specjalna

Dekompozycji ciąg dalszy. Oto co kryje skrzynka pod siedzeniem pasażera. Wszystkie przełączniki, heble i bezpieczniki napewno się przydadzą - dokopałem się do dna. Część kabli już zidentyfikowana: Operacja po nitce do kłębka wymagała wybebeszenia lewej konsoli, wkrótce także prawej. Żona się ucieszy jak zobaczy nowe widoki przed swoim siedzeniem:) Oraz środkowej. Badania są coraz bardziej widowiskowe. Kiwi ambitnie zintegrowali kable z niektórymi wiązkami, wesoło jest. Sortowanie kabli, te zawieszone z lewej już oczyszczone z resztek kleju taśmy izolacyjnej. Zużywam tony acetonu co daje ciekawą atmosferę laminarnii w upał. Jak widać zakurzona wykładzina ścianowa też pofrunęła, będzie tu ładniej, w przyszłości. Nagrzewnica już odizolowana i przygotowana do uruchomienia - najpierw jednak dwa warunki: porządna izolacja chaosu kablowego i temperatury poniżej 30stC... Z drugiej strony chaos też opanowany - część kabli jednak jest tajemnicą, Zawsze mo

Tu wieża, tu wieża!

Wreszcie z okazji długiego weekendu i imprez dnia Auckland najpierw udaliśmy się do Silo park na lody- po drodze upał dawał się we znaki: A potem wleźliśmy, a raczej wwieziono nas ekspresową windą: Część atrakcji to standardowo modny szklany wizjer do chodzenia: Widoczek na północ - most i North Shore Na środku widać Mount Eden: Rangitoto i księżyc:   Widać reprezentacyjną różową kładkę rowerową oraz gdzieś na horyzoncie pod tą górą mieszkamy:

Zrób sam Nową Zelandię - część V - Camperolans - przygotowania

Pierwsze zdjęcia z robót ogólnych - czyli jak kto woli demolki: Ania usuwa nity i płytki przykrywające dziwne otwory na ścianach. Najwyraźniej w ramach napraw ściany nitowano tam na szybko aluminiowe płytki. Zdjeliśmy oświetlenie i dokonaliśmy pomiarów ogólnych do planowania wnętrza Uwaga żona z młotkiem! Nad wejściem wisi nagrzewnica i jak okazało się jest zasilana obiegiem wodnym połączonym z silnikiem. Jest to dobra i zła wiadomość: Dobra : to jest wydajny system, instalacja już jest i jest szczelna. Zła: urządzenie jest w miejscu walenia głową, nie można dopuścić do rozszczelnienia przy przeprowadzce, nie mogę uruchomić na razie elektrozaworu i wiatraków bo panele na przodzie wyglądają na odłączone. Więc nie wiem, czy działa. Na razie. Pomysły są podłączenia wiatraków i elektrozaworu "na krótko" odkładam póki jeszcze jest szansa odkryć to idą po kablach do kłebka. Rury doprowadzają ciepło do nawiewu pod półkami. tu lewa w środku kwadratowej w

IIIooooo-iiioooo

Przerywamy normalną transmisję by nadać komunikat specjalny: Dziś w godzinach porannych (mniej więcej po późnym drugim śniadaniu) na podjazd posesji (z niemałym trudem, tyłem i na 16 rat) wtoczył się dziwny pojazd. Najprawdopodobniej doszliśmy do wniosku, że po przekroczeniu pewnego wieku trzeba się samemu odwieźć do lokalnych antypodzkich Tworek bo pomysł jest z tych genialno-wariackich. TAK..to były ambulans. A za wiele wieczorów i weekendów później to będzie pojazd kempingowy, na razie jest ładnie ale pustawo: W skrócie: to FIAT Ducato 2.8 JTD 2008' w automacie i dmc do 5500kg. Czyli w sam raz na prawo jazdy w NZ:) Chłopaki w serwisie postarali się, przegląd zaliczony, drobiazgi zrobione a silnik błyszczy. Więc w na blogu nie zabraknie od teraz relacji z postępów budowy. Jak widać na załączonych obrazkach i już wspominałem wcześniej podróżowanie kamperem chwyciło. Do usłyszenia!

Wyspa południowa - dzień czternasty - ostatni

Dzień w którym:  Jest deszcz przy którym przechodzimy na jasną stronę mocy. Obudziła nas zlewa, gigantyczna. Niestety żadne prognozy nie przewidywały poprawy, a nie dało się nawet zrobić porządnego śniadania. Pojechaliśmy więc do pobliskiego Lyttelton w poszukiwaniu daszku - bo pocisk wymagał uszczelnienia gdyż lało się nam znów spod sufitu. Daszek znaleźliśmy przy portowym sklepie z alkoholami gdzie udało się nakłaść taśmy ile wlazło głównie w rynienki którędy jak wydedukowałem lało się spod uszczelki - stąd powódź na postojach albo przy wolnej jeździe. Kawiarnia też się znalazła i zjedliśmy porządne śniadanie. Deszcz w tym czasie wściekle siekał więc plany na dalszą eksplorację półwyspu trzeba było odłożyć na następny raz. Z atrakcji pod dachem za to wybraliśmy się do centrum handlowego i kina już w samym Christchurch. W odróżnieniu od "Rogue One" które było dla mnie tragiczne i przypominało chińską podróbkę Gwiezdnych Wojen opartą na "Nowej Nadziei", "Os

Wyspa południowa - dzień trzynasty

Dzień w którym: Z rana lecimy sobie w kulki, potem nie ma pingwinów i trafiamy do uroczej zatoki obok wulkanu. Wczesnym rankiem dotarliśmy do słynnej plaży ze sferycznymi kamieniami. Warto tam być z rana bo potem ciężko o puste plenery do zdjęć w tle. Niektóre kamienie coś wyżarło: Kilka zastaliśmy na porannym polerowaniu glacy: Te natomiast są już starsze i radośnie grzybieją: Po zgrzybieniu nastepuje nieuchronna rozsypka. Pamietajcie - nie wolno zgrzybieć! Dwa żwirki - muchomorki na kulach: Niektóre malowniczo erodują w kratkę: Cmentarzysko przygotowane do sztormowego przemiału: Z tego powstaje taka paskowa plaża jak poniżej. I tak drodzy oglądacze omówiliśmy cykl życia kamieni Moeraki. Po drodze miała być plaża z pingwinami, okazało się że miały dziś wolne i zwykle wracają po obiadku późnym popołudniem. Pozostał spacerek, widoki i dwie wygrzewające się foki. W drodze na północ jeszcze kółko po zamszonym lesie 5 no moż