Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2017

Zbiór fotografii nieba do góry nogami cz. I

Księżyc w bezpośrednim ognisku teleskopu SkyWatcher Synta 8 Dobsonian: Mgławica w Orionie (M42) także w bezpośrednim ognisku teleskopu, manualnie bez prowadzenia: Droga mleczna poprzez manualny obiektyw Minolta Rokkor 1.4 Pas Oriona przez obiektyw Rokkor 1.4 Shelly Beach - próby fotografii nieba które niestety zamgliło się cirrusami przez obiektyw fish-eye: Droga mleczna niemalże w zenicie poprzez fish eye, także na Shelly Beach:

Devon Port i widoki jeszcze-nie-jesienne

Przy okazji dłuższego pobytu na północnej części miasta udało się zwiedzić widokową górkę Mount Victoria w Devon Port. Ale na początek trochę wczesno-jesiennej flory: I jeszcze coś lekko kolczasto-kasztanowego: I obiecana górka - widok na majaczące w oddali Waiheke Island: Wygasły wulkan Rangitoto: Pełna panoramka na północny-wschód: Na szczycie znalazłem grzyby i Chińczyków w (dużych ilościach) Panorama na południowy zachód - czyli centrum zwane tu CBD: Jeszcze raz Rangitoto w całej okazałości:  Devon port: Kamienne straszydło Maoryskie: I zakończymy zielonym: Oraz kwitnącym mimo jesieni: Na deser coś do jedzenia - bo chyba sezon już na owoce w pełni.:

Zrób sam Nową Zelandię część III - wojna z imadłem

Chciałem mieć imadło - takie porządne. Trochę żałuję ze wywaliłem/oddałem te co miałem w Danii, jedno było tez nieco zabytkowo-wspomnieniowe jeszcze z Lublina, sorry tato. Dobra, wiec chciałem duże i pancerne także opcjonalnie jako kowadło bo ja to kujon jestem. A jako ze udało mi się kiedyś ukręcić jedno takie z g...litu ...to musi być stalowe i wielkie. Okazja nadarzyła się na targu złomu i szmeliwa w Avondale. Wielkie szczeki zardzewiałego potwora nieruchomo wpatrywały się w niebo wśród rozrzuconych zardzewiałych artefaktów "stoiska' dwóch umorusanych imigrantów na oko gdzieś z okolic Kalkuty. Robiłem dwa podejścia do potwora ale w końcu wraz z wartością dodana w postaci dwu masywnych ścisków stolarskich potwor był mój. Okazyjna cena niestety nie wynikała tylko z poziomu zardzewiałości potwora który wyglądał jak po wiekowym pobycie na dnie Morza Sargassowego. Szybko okazało się ze klamot ma ustalony szczękościsk na jednym tylko poziomie roboczym - mówiąc dosadniej - j

Zrób sam Nową Zelandię część II - Stół warsztatowy

Aukcje są nieskończoną kopalnia ciekawych ofert i wyzwań dla majsterkowicza. Kolejnym nabytkiem który wydawał się (nawet w pewnym momencie dla mnie) szalony i pozbawiony sensu była szafa serwerowa Compaq 200x60x90cm ok. 80 kg wagi. Dla jednego kupa złomu ale dla mnie genialna kopalnia dobrej jakości części, zawiasów, śrubek, paneli i generalnie stali innej niż z blaszki z chińskiego sklepu "wszystko po 1$" czy zdzierczych marketów budowlanych gdzie za każdy profil płacisz słono. A i tak na spodzie będzie nalepka "made in Ch". Wygranie aukcji za końcowa kwotę 5 i pół dolara NZ było początkiem epopei - grzmota trzeba było zwieźć z drugiego końca miasta. W teorii wszystko miało szanse się zmieścić, ale praktyka pokazała ze: nawet złożone na płasko do tylu siedzenie ma pewna wysokość nad podłoga, polka pod dachem ogranicza możliwości wsunięcia długich konstrukcji do samego końca a podłokietnik w fotelu kierowcy zabiera nieco z tych 60cm szerokości.

Rowery, rowery!

Rowery już w pełni uzbrojone. Pierwsza wycieczka na Mission Bay. Reprezentacyjna dróżka rowerowa zaczyna się w centrum miasta w pobliżu portu i jest uczciwie wydzielona od ruchu kołowego. Potem jest już troszkę gorzej i węziej, no i trzeba dzielić ten luksus ze spacerowiczami. Mimo wszystko szlak bardzo malowniczo wije się od zatoki do zatoki odsłaniając kolejne widoki i plaże. Kolejna oczywista zaleta jest praktycznie brak przewyższeń. Obawiam się ze poziomy rower wywołuje tylko nieco mniejsze zainteresowanie od przylotu ufo. Nawet dzieci kąpiące się w fontannie zapomniały na jakiś czas o generowaniu wysoko tonowych dźwięków na rzecz ustalania co właściwie się przytoczyło.   Panorama centrum z plaż. Przy pewnym doświadczeniu z branży gier komputerowych (tetris) - do środka yellow-kiwi wchodzą dwa rowery - poziomy i zwykły. Niestety trajk nie chce współpracować w stanie zdatnym do jazdy i nie wchodzi w ogóle. Bagażnik dachowy w produkcji - na r

Dni Japońskie i festiwal kolorów Hare Kriszna

W ten weekend wyszło nam ze chcemy zawitać w dwa miejsca dość od siebie oddalone. Jedna atrakcja były dni Japońskie w centrum, druga zaś festiwal kolorów w świątyni Hare Krishna w Kumeu. Dzień Japoński byl w samym centrum w wielkich halach portowych. oprócz masowo obleganych stoisk z gadżetami, manga i hobbystycznymi figurkami były tez pokazy sztuk walki, dużo fajnego jedzenia, słodyczy itp. Jedyna wada były oczywiście dzikie tłumy i spore kolejki w postaci wianuszków gawiedzi do niektórych stoisk. Także upolowany prażony ramen należało sprytnie spożyć zwieszając nogi z doku bo przy nielicznych stolikach miejsca były deficytowe. Wersja cukierkowa toyoty. Stoisko bonsai. Tłumnie przed the Cloud. Koncert na zewnątrz. Słodycz 100%. Spacerek przez port. Koncert amatorski na dziwnych instrumentach obsługiwanych hmm..szpachelkami? Widok z góry na początek portowego deptaka. Wiadukt i wieża. Na festiwal kolorów dotarliśmy dopi