Do zestawu plaż na zachodnim wybrzeżu musiała dołączyć ta najtrudniej dostępna.
Zahartowani opadami oraz poprzednią wycieczką optymistycznie pojechaliśmy w sandałach. (poza tym buty się jeszcze suszyły lub aktualnie ponownie płukały).
Aby zobaczyć poniższy widok czeka Was ok 10 kilometrów wywijastej żwirówki poprzez góry oraz samo zejście w dół błotnistą rynną.
Po uzyskaniu należnych punktów za styl ześlizgiwania się w nieodpowiednim obuwiu - już prawie na dole.
Anawhata w całej okazałości.
Szybko znależliśmy drugą stronę gdzie wiało mgłą znad morza.
I oto poszukiwana dziurka od klucza (keyhole)
Szalejące żywioły.
Żona w szalejącym żywiole.
Widok przez dziurkę od klucza.
Tak wyglada pniaczek po dotarciu na plażę. Lekko się zużył.
Radosny nastrój jest zaraźliwy.
Wysepka na rzece uchodzącej na plażę. Lub jak kto woli wyrko wikinga.
Z okazji świat ćwiczę lewitację, zapobiegawczo zdjąłem nogawki - na kościołach też są piorunochrony prawda?
I tym optymistycznym akcentem oraz z przytupem..
Czekamy z niecierpliwością na fotki z Kangurolandii
OdpowiedzUsuń