Przejdź do głównej zawartości

Zielonym do góry! i na górze, i pod górę...

Trafiliśmy na plażę. 

Zupełnie przypadkiem zresztą - bo dzisiejszym celem jest sadzenie drzewek. Najpierw miejsce spotkanie trzeba było jednak znaleźć, tu choć pieknie to pojechaliśmy za daleko - miło się tu błądzi.


Plaża nad Kawakawa Bay


Ladnie tu ale wracamy do głównej ulicy pionowo pod to zbocze - przegapiliśmy strzałkę na parking.


Zjeżdżają się ludzie - niektórzy profesjonalnie przygotowani do pracy. My mamy zardzewiałą łopatę i składaną saperkę ale za to chęci i ciekawość.


Po krótkiej instrukcji Żonka zasadza pierwszą sadzonkę. Na szczęście cały sprzęt dostaliśmy z urzędu. Żeby było trudniej sadzonkami najwyraźniej ubezpieczamy strome zbocze góry.


Sadzimy ile wlezie - razem było ok. 70 wolontariuszy.


Pod tym lasem kiedyś będzie nasz las. Z manuki, czegoś palmowego i jeszcze innego zielonego. (Czas ignorancji się kończy - Żona zarządziła książkę do studiowania)


Widoki ogólne ze zbocza nasadzeniowego. Na horyzoncie hasają owieczki.


Staram się nie przesadzać bo za dobrze mi idzie - więc przerwa.


Zasadziłem rządek palmowatego czegoś i idę zobaczyć czy nie ma mnie w okolicy planowanego grila oraz gdzie tu pójść na stronę.


Grupa hinduskich wolontariuszy pod przewodnictwem guru. Jak się dowiedzieliśmy aktywnie spełniają swoją duchową potrzebę.


Obok coś w rodzaju pola golfowego ale do frisby. Podoba mi się!


Obiecane kiełbaski z grila pod szopą Randżersów.

Było super sympatycznie - zapisaliśmy sie do listy nastepnych takich wydarzeń.




Epilog:


Parę dni potem okazało się że podziabały mnie muszki (pchły) piaskowe /sandflies lub sandfleas/. Swędziało okrutnie i naliczyłem 17 takich kropek. Czym straszyli nas w lecie dziabie też zimą... no cóż to za to że komarów prawie nie ma.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację z...

Kiwi Funcargo

Dla ciekawych kupiłem praktyczne jeździdło: Toyota Funcargo 1.3 za ok 10tys zl. 110 tys km przebiegu, rocznik 2000, ciemne szyby & owiewki ale też kilka obtarć i jedna plamka rdzy na wgniotce z lewej. Aha i wiem kołpak lewy przedni gdzieś wcięło, trudno. Wszelkie akcesoria z klimą i elektryką oraz łacznie z 5 calowym TV w środku do Japońskiej telewizji NHK, CD, radio i kaseciak odsłanijacy sie zza ekranu - niezły bajer. Szkoda że po japońsku ale jakoś daję radę włączyć radio. W środku syf straszliwy po Chińczykach więc spędziłem deszczowe przedpołudnie na ogarnięciu wszystkiego. Mimo szperania wszędzie nie stwierdziłem obecności rudej czy innych problemów - to zasługa braku zim. Jeździ zupełnie fajnie - trzeba będzie napiąć pasek alternatora bo popiskuje - sprawę na razie załatwiłem antypoślizgowym sprayem z dyskontu. Światła przydało by się przepolerować ale ten model tak ma więc załatwię jak będę miał czym.

Jak powiększyć dom o 41%?

Witajcie drodzy oglądacze. Dziś będzie trochę o pomyślnie zakończonej epopei pod nazwą "zadaszenie tarasu" lub jak kto woli powiększenie domu o 18m2. Na początku był...o dziwo projekt (tu już w wersji ostatecznej oczywiście):  A fizycznie... zaczęło się niewinnie gdyż zamierzałem wykorzystać umieszczone uprzednio w ziemi słupy na których wisiały słoneczno-chronne żagle: Projekt na początku przed wizualizacjami 3d  - jak to zwykle bywa - optymistycznie zakładał dodanie trzech słupów przy domu, potem jakieś tam ścianki, dach, okna, szuru-buru i gotowe,  ha, ha, ha. Po zdjęciu misternej żaglowej konstrukcji dwóch kwadratów i trójkąta okazało się że słupy wystawione prawie rok na działanie wiatru, słońca i deszczu wypaczyły się niemiłosiernie i nadają sie albo do prostowania albo do wykopania i na opał.   Po empirycznym sprawdzeniu iż nie da się odwinąć odkręconego na słojach słupa za pomocą namoczonej i suszonej w słońcu owiniętej okrętowej liny, nie pomaga też pol...