Pewnego razu, ajakże służbowo, przeleciałem sie do stolicy.
Już sam start wyglądał okazale - na szczęście udało się unikąć pasm zimowych mgieł i opóźnień z nią związanych.
Wreszcie wulkan Taranaki wygląda jak należy i ma przywoite zdjęcie. Tu byliśmy i być może kiedyś się wdrapiemy tam wyżej własno-odnóżowo.
Podejście do Wellington nad krańcem fiordów i wysepek Wyspy Południowej. Samolot zatacza niezły łuk po podejście jest od morza.
Łagodnym łukiem wjechaliśmy na kursie i ścieżce pomiędzy góry.
Wprawne oko zauważy napis na terminalu Wellington znajomą czcionką: "Middle of Middle-earth" czyli: środek śródziemia
Jak można było się spodziewać w srodku latają orły z Władcy Pierscieni
Oraz Gandalf w samej osobie, robi wrażenie i świeci przykładem.
Po obowiązkowej części biznesowej miałem trochę czasu na spacerek po mieście. Te linie trakcyjne wyglądają swojsko...
No i owszem w stolicy pomykają radośnie trolejbusy, poczułem sie jak w domu.
Przerwa na pionowego szaszłyka i frytki z przyprawą piri-piri. Patent z wieszakiem na jedzenie bardzo praktyczny, a restauracja portugalska - Nandos - polecam.
Okolice nabrzeża, mewy wypasione.
Na kąpiel było zdecydowanie za zimno, niektórych nieco tu zamurowało - wieje tu i chłodno jak w drugim byłym domu w Danii.
Nabrzeża ciąg dalszy w tle przygrywał facet na dudach z jedenej strony i samozwańczy Freddie Merkury z drugiej.
Nabrzeże miejskie w szerokim spojrzeniu w stronę morza..
Oraz w stronę drugą gdzie ostały się jakieś "starożytne" zabudowania. Wyglądało mi to na skansen.
Maksimum lokalne stolicy.
A to już droga do ula czyli siedziby parlamentu NZ.
Ten budynek nawet oficjalnie na drogowskazach nazywa sie "Beehive" czyli mieszkanko pszczółek
Coż i trzeba było lecieć spowrotem...ładnie tu było.
Trollejbusy faktycznie wyglądają swojsko, tylko jeżdżą w jakimś dziwnym kierunku.
OdpowiedzUsuń