Przejdź do głównej zawartości

Powrót na Whatipu coast walk

Tym razem bardziej rodzinnie powrót do Whatipu.
Szlak przeszliśmy już razem w drugą stronę od cypla na północ - trochę więcej podejść ale za to powrót drogą z górki (już bez dość wymagajacej dogrywki w postaci szlaku błotna kura).

Na dobry początek jednak plaża:




Pod tą skałą z lewej są resztki starej przystani ale oczywiście dotarcie tam zależy od poziomu pływów:

suchą nogą nie dawało rady:



Przy wykorzystanie techniki : odeszła fala - run Forest, RUN! można było przemknąć się do skały:





Po sesji na piasku ruszyliśmy na szlak:


 Widok z pierwszego punktu - ajakże - widokowego:


Jeden z trudniejszych punktów szlaku -wspinaczka po skale:


 No i już na pierwszym szczycie:





Sesja dookólna na ławeczce:
Post from RICOH THETA. #theta360 - Spherical Image - RICOH THETA
Wyżej już się nie dało chociaż próbowałem:
Post from RICOH THETA. #theta360 - Spherical Image - RICOH THETA

Zejście z tego miejsca jest fragmentami na łańcuchach:



A potem znów do góry na maksimum lokalne:


Czubek jak to zwykle ma swój czubek tudzież piramidkę goedezyjną. Tutaj musieliśmy odpocząć bo upał dał się we znaki. Przy okazji można sie tam też schować:


Na pierwszych metrach zejścia towarzyszy niezła ekspozycja:


Tu jest całkiem wysoko i dość stromo:

Post from RICOH THETA. #theta360 - Spherical Image - RICOH THETA



Powrót do domu na obiad komfortową dróżką w dół. Jest o oczywiście jedyna dojazdówka na Whatipu - 10 km szutrówki..



Wnioski na dziś: 
trzeba brać więcej woooody!!, słoneczko pali nieźle i czekamy z utęsknieniem na kijki trekkingowe.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kiwi Funcargo

Dla ciekawych kupiłem praktyczne jeździdło: Toyota Funcargo 1.3 za ok 10tys zl. 110 tys km przebiegu, rocznik 2000, ciemne szyby & owiewki ale też kilka obtarć i jedna plamka rdzy na wgniotce z lewej. Aha i wiem kołpak lewy przedni gdzieś wcięło, trudno. Wszelkie akcesoria z klimą i elektryką oraz łacznie z 5 calowym TV w środku do Japońskiej telewizji NHK, CD, radio i kaseciak odsłanijacy sie zza ekranu - niezły bajer. Szkoda że po japońsku ale jakoś daję radę włączyć radio. W środku syf straszliwy po Chińczykach więc spędziłem deszczowe przedpołudnie na ogarnięciu wszystkiego. Mimo szperania wszędzie nie stwierdziłem obecności rudej czy innych problemów - to zasługa braku zim. Jeździ zupełnie fajnie - trzeba będzie napiąć pasek alternatora bo popiskuje - sprawę na razie załatwiłem antypoślizgowym sprayem z dyskontu. Światła przydało by się przepolerować ale ten model tak ma więc załatwię jak będę miał czym.

IIIooooo-iiioooo

Przerywamy normalną transmisję by nadać komunikat specjalny: Dziś w godzinach porannych (mniej więcej po późnym drugim śniadaniu) na podjazd posesji (z niemałym trudem, tyłem i na 16 rat) wtoczył się dziwny pojazd. Najprawdopodobniej doszliśmy do wniosku, że po przekroczeniu pewnego wieku trzeba się samemu odwieźć do lokalnych antypodzkich Tworek bo pomysł jest z tych genialno-wariackich. TAK..to były ambulans. A za wiele wieczorów i weekendów później to będzie pojazd kempingowy, na razie jest ładnie ale pustawo: W skrócie: to FIAT Ducato 2.8 JTD 2008' w automacie i dmc do 5500kg. Czyli w sam raz na prawo jazdy w NZ:) Chłopaki w serwisie postarali się, przegląd zaliczony, drobiazgi zrobione a silnik błyszczy. Więc w na blogu nie zabraknie od teraz relacji z postępów budowy. Jak widać na załączonych obrazkach i już wspominałem wcześniej podróżowanie kamperem chwyciło. Do usłyszenia!

Nowy lepszy dwudziesty piąty

  Wkleiłem ten słodki obrazek który dostałem dziś od Ani będąc w pracy  Wkleiłem go bo daje on nadzieję. Jak znacie dotychczasową historię psy i koty to wiecie jaka to niespodzianka... A tej nadziei i niespodzianek pozytywnych możemy bardzo potrzebować w nadchodzącym roku.   Trzymajcie się ciepło i do siego Roku!