Przejdź do głównej zawartości

Zrób sam Nową Zelandię część I - Kamper po Nowozelandzku


Konstrukcja łóżka w Toyocie Funcargo.

To będzie mały przewodnik typu zrób to sam.

To co mi się bardzo podoba w tym kraju to promowanie i docenianie własnej inwencji i wytwarzania rzeczy użytecznych własnoręcznie. Do tradycji mini kamperów i spania w samochodzie przyczyniły się również ceny noclegów, jasne zasady postojów "free camping" oraz odległości które przy dość ograniczonej sieci publicznego transportu wymuszają wypożyczenie lub kupienie pojazdu.
Częstym widokiem jest para podjeżdżajaca pod market budowlany starąToyotą Estimą kupioną za kilka tysięcy w celu kupna kawałka sklejki i kilku nóg na prowizoryczne spanie.
Jest też oczywiście cała sieć wypożyczalni która oferuje już przystosowane przechodzone minivany lub busiki z łóżkiem.

Przygotowałem się na tę ewentualność już w Danii i "pomierzyłem" dokładnie wnętrze Toyoty Funcargo ze znalezionych zdjęć wnętrz i danych fabrycznych. Mimo dużo bardziej ograniczonej przestrzeni stwierdziłem że projekt jest w moim zasięgu poczatkującego stolaża.
Ambitnie wymyśliłem najpierw podstawę spania z trzech składanych części. Projekt potem po pierwszych przymiarkach ewoluował w już tylko jednokrtonie łamaną płytę opartą na dwu podstawach-nogach odzielnych oraz trzech nogach składanych.
Deski są różowe bo tak tu się oznacza materiał do wnętrz.

Pierwsze przymiarki do łóżka w całości składanego z trzech części:


Sklejka 7mm będzie blatem - typowe wkłady do łóżek z poziomych sprężystych desek były albo niedostępne lub w bezsensownych dla projektu wymiarach i cenie:


Wersja podwójnie składana - szkielet:

Pierwsze przymiarki - planowana długość 2.20m:


Rozłożone siedzenia miały po części brać na siebie obciążenie poprzez zagłówki
:


 Złożony szkielet pierwszego prototypu:


Wycięcia okazały się niezbędne by umieścić płyty w środku:


Pierwsze wzmocnienia:


Test na razie z jedną centralną nogą z przodu i 4 punktami z tyłu:


Testowanie - jest dobrze nawet w dwie osoby ale miejscami niebezpiecznie się ugina:


Pod spodem jest ok 40cm miejsca na bagaż:



Przeszkadzają jednak złożone do tyłu siedzenia i brakuje wzmocnień:


Modyfikacja planu i pozbycie się ostatniej sekcji składanej - długość okazała się wystarczająca przy siedzeniach maksymalnie do przodu i złożonych w przód. Daje to więcej miejsca na bagaż i łatwiejsze rozkładanie. W sekcji przedniej dałem skośne belki wzmacniające:


Dodałem skośnie rozkładane nogi by przeciwdziałać wyłamywaniu się w jednej płaszczyźnie. W przedniej części jest jedna centralna noga wchodząca między fotele oraz dwie rozkładane tuż za siedzeniami maksymalnie na bokach:


Cały zestaw obity włókniną z dwiema nogami które wędrują pod spód w wycięcia szkieletu::



Zestaw gotowy do instalacji, dodane asekuracje końcówek desek, pętle chwytowe do rozkładania oraz milion jeden zszywek przytakerowanych do sklejki:


Tym właśnie zajmowałem się przez pierwszą część wakacji - ale warto było - mamy mini samochód kempingowy wtedy gdy go nam potrzeba. Zestaw nieużywany może spokojnie jeździć sobie z tyłu na dwu stojących nogach i nie przeszkadza, Rozkładanie trwa kilka sekund łącznie z przesunieciem do przodu siedzeń.

Komentarze

  1. Wow!Tata puchnie z dumy,ja też!! Jesteś trzecim pokoleniem "zrób to sam"brawo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, kompletuję już powoli warsztat bo nasze graty utknęły jeszcze między urzędami. Sklepy chińskie okazały się zbawiennym źródłem prostych wkrętów, zawiasów, zszywek itp ceny w marketach budowlanych są idiotyczne, cud że znalazłem względnie tanie drewno.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln