Goldie Bush to kawałek buszu w drodze lub pomiedzy drogami do plaż Bethells i Muriwai.
Nie było nas tam jeszcze więc czas na odwiedzenie wodospadów Mokoroa.
Sam szlak dojścia do wodospadów obfituje w schodki, utrzymane ścieżki i wygodne podnóżki dla stonki turystycznej. Nic nie zapowiadało innej opcji niż delikatny spacerek weekendowy.
Widok na wodospad Mokoroa z platformy obserwacyjnej.
Zejście do wodospadu też jest banalne, jednakże nie chcieliśmy po prostu wracać tą samą drogą, pętelka szlakiem wydawała się obiecująca. Zwracam uwagę na zdanie na tablicy : "Experienced trampers only"...
Wodospady są w zasadzie nawet dwa - ten opada spod samego balkony widokowego:
A ten to widziany wcześniej z podwyższenia:
Żonka upolowała jakieś kwiatki
"Jak będzie ciężko to sobie wrócimy tą samą drogą, ostatecznie". Z tym postanowieniem opuszczamy wodospad udając się szlakiem wzdłuż rzeki:
Preludium błotne, idzie wolno bo jeszcze dbamy o suchość butów:
Wobec tego meandrowanie wokół błocka stało się raczej zbędne:
Szlak radośnie pokazuje zejście lub raczej spłynięcie po małym progu wodnym:
Jak najbardziej podnóżek jest, więc o co chodzi? :
Żeby nie było nudno mamy część skałkową wzdłuż rzeki z lekką ekspozycją:
Obejście progu wodnego szlakiem po skałkach - tu też znajduje się jeziorko jeśli ktoś postanowi odpaść od ściany.
No cóż nawadnianie butów ciąg dalszy, liczba przekroczeń rzeki właśnie się stała dość nieistotna gdyż szlak potrafi być z lewej, prawej i w środku:
Ostatnie malowicze progi wodne:
I wyszliśmy do cywilizacji. Dwie godzinki taplania się w rzece zwięczone przejściem po moście linowym gdzie ścieżka "przelotowa" przez busz jest już znów komfortowa.
No i wyszliśmy !
Bonus mostowy:
Komentarze
Prześlij komentarz