Pamietacie odcinek z sadzeniem drzew?
czerwiec 2017
Dawno temu, ale ten czas leci.
Jako że większość szlaków w naszym regionie jest pozamykana z uwagi na epidemię bakterii zżerającej monumentalne drzewa kauri, wybraliśmy się tam jeszcze raz tym razem już zwiedzic teren dokładniej.
No i oczywiście miło jest zobaczyć własnoręcznie sadzony las.
Znajome wejście na teren parku, a także na teren gry we freesbee-golfa.
To wszystko zasadziliśmy grupowo prawie dwa lata temu:
Rośnie dalej zielonym do góry, a więc ładnie się przyjęło:
Z pewnością większość z tych drzewek to nasze ręce:
Przechodzimy dalej na bogactwo spacerowych szlaków oznaczonych bardzo ładnie:
Szlak ten też jest klasyfikowany jako rowerowy. Najbardziej podobało mi się określenie "Sheepish" które można przetłumaczyć jako "owcowy". Jak widać niekoniecznie:
Znaleźliśmy cały zestaw przeplatających się szlaków które mają wspólną drogę wzdłuż klifu:
Widoki na zatokę:
Mała wysepka na środku to Karamuramu. Zmiejszyła się ona ostatnio bo służy jako kopalnia żwiru na potrzeby konstrukcyjne Auckland.
Widok na stronę zachodnią:
Schodzimy z braku alternatywy do plaży szlakiem stricte rowerowym. Z pieca na łeb ale na szczęście pustki i nikomu nie przeszkadzaliśmy:
Mimo panującej suszy na wyschnietym na wiór pniu w pełnym słońcu wyrósł grzyb.
Na dole na plaży im bliżej parkingu tym więcej ludzi:
Po wschodniej stronie plaży jest przkopany przesmyk pomiedzy górką na skraju półwyspu, a półwyspem właściwym. Jest to wprawdzie ślepy szlak ale kończy się ładnym molem z zestawem weekendowych rybaków. Przy wejściu na molo stali też świadkowie wiadomo czego ale nie stanowili punktu uprzykrzania życia uśmiechając się tylko ze swoimi ulotkami.
W drodze powrotej wspinamy się na wschodni klif półwyspu.
Szlak kawałek idzie wzdłuż jedynej drogi dojazdowej do plaży:
W większości niezła patelnia:
Z kilkoma tylko zacienionymi miejscami:
Po zejściu to zatoki odkryliśmy wiatę kempingową dla kajakarzy. Wszystko ładnie uposażone więc kiedyś skorzystamy przy bezwietrznej pogodzie z weekendowego rejsu po zatoce wzdłuż brzegu.
Być może nawet z noclegiem po drodze.
Alternatywne przejście przy w miarę niskim stanie wody. Podobno gdy jest jeszcze niżej można dojrzeć kamienne ucho do którego niegdyś cumowały maoryskie łodzie wojenne.
Przeszkoda terenowa ale szlak i tak ucieka w górę od plaży:
Znaleźliśmy za to ładne ptaszydła przypominające kormorany:
Widok ze szczytu i prawie koniec szlaku tuż przed powrotem na parking. Wreszcie spotkaliśmy jakiś ludzi, chyba za gorąco na łażenie:
Zestaw umocnień maoryskich na wzgórzu - w przeszłosci była to obronna twierdza - dziś nie zostało tego dużo.
Wkrótce być może wrócimy tu od morza!
Ahoj.
czerwiec 2017
Dawno temu, ale ten czas leci.
Jako że większość szlaków w naszym regionie jest pozamykana z uwagi na epidemię bakterii zżerającej monumentalne drzewa kauri, wybraliśmy się tam jeszcze raz tym razem już zwiedzic teren dokładniej.
No i oczywiście miło jest zobaczyć własnoręcznie sadzony las.
Znajome wejście na teren parku, a także na teren gry we freesbee-golfa.
To wszystko zasadziliśmy grupowo prawie dwa lata temu:
Rośnie dalej zielonym do góry, a więc ładnie się przyjęło:
Z pewnością większość z tych drzewek to nasze ręce:
Przechodzimy dalej na bogactwo spacerowych szlaków oznaczonych bardzo ładnie:
Szlak ten też jest klasyfikowany jako rowerowy. Najbardziej podobało mi się określenie "Sheepish" które można przetłumaczyć jako "owcowy". Jak widać niekoniecznie:
Znaleźliśmy cały zestaw przeplatających się szlaków które mają wspólną drogę wzdłuż klifu:
Widoki na zatokę:
Mała wysepka na środku to Karamuramu. Zmiejszyła się ona ostatnio bo służy jako kopalnia żwiru na potrzeby konstrukcyjne Auckland.
Widok na stronę zachodnią:
Schodzimy z braku alternatywy do plaży szlakiem stricte rowerowym. Z pieca na łeb ale na szczęście pustki i nikomu nie przeszkadzaliśmy:
Mimo panującej suszy na wyschnietym na wiór pniu w pełnym słońcu wyrósł grzyb.
Na dole na plaży im bliżej parkingu tym więcej ludzi:
W drodze powrotej wspinamy się na wschodni klif półwyspu.
Szlak kawałek idzie wzdłuż jedynej drogi dojazdowej do plaży:
W większości niezła patelnia:
Być może nawet z noclegiem po drodze.
Alternatywne przejście przy w miarę niskim stanie wody. Podobno gdy jest jeszcze niżej można dojrzeć kamienne ucho do którego niegdyś cumowały maoryskie łodzie wojenne.
Przeszkoda terenowa ale szlak i tak ucieka w górę od plaży:
Znaleźliśmy za to ładne ptaszydła przypominające kormorany:
Zestaw umocnień maoryskich na wzgórzu - w przeszłosci była to obronna twierdza - dziś nie zostało tego dużo.
Wkrótce być może wrócimy tu od morza!
Ahoj.
Komentarze
Prześlij komentarz