Przejdź do głównej zawartości

Zrób sam Nową Zelandię - odcinek XIV specjalny - dziewiczy rejs

Nadejszla wiekopomna....

Dziś drodzy oglądacze zobaczycie stan wnętrz kampera w dniu kiedy wreszcie uporawszy się z warsztatami, wyciekami, 4-tygodniową rundką po warsztatach i innymi świdrami portfelowymi wyruszylismy na pilotażowy wypad na kemping.
Na razie nie mamy certyfikatu samowystarczalności (self-contained) więc to jedyna opcja.
Droga nie daleka bo tylko na kemping do Murawai spędzić tam noc by zobaczyć co sprawdza się, a co wymaga poprawek.


Ambulans pośród przyczep.


Pierwsza herbatka na nowej kuchni. To też moje pierwsze kafelkowanie mozaiką w życiu więc może nie idealnie ale wygląda nieźle i nie odpada. Miałem niefart zaczynać od typu kafelków z folią od zewnątrz zamiast siatki - lekka masakra ale podobał nam się kolor. Jeszcze brakuje listwy na dole ale to w planie.



Kuchnia w całej okazałości.

Wieczorne zdjęcia ze spaceru nad morze:







 Dzień dobry - poranne wietrzenie z komarów.
Wszystkie siatki działąją ale jak ktoś zostawia szybę uchyloną w drzwiach kierowcy to potem wojuje z bzykolami.





Widok od łapiącego wszystko prześcieradła. Jedna z prototypów lamp jeszcze na miejscu ale nie sprawdziła się.


Lampa główna w działaniu. Widać cztery lampy które mimo działających prototypów zdjęliśmy do przemyślenia na nowo.


Uchwyt wewnętrzny drzwi - imitacja drewna wyszła mi trochę za ciemno.


Tutaj dwa bardziej udane egzemplarze które wykonałem później, w oryginale był to szary plastik.



To tajemnicze kółko to bardzo silny magnes na burcie który wyjąłem z megafonu syreny ambulansu. Zabezpieczony gumą idelanie podtrzymuje drzwi w pozycji otwartej. Magnes jest tak silny że ściągął gwoździe od sąsiadów.


Wysuw manualny kibelka.


Toaleta wyjeżdża w całej okazałości.


Prowadnica toalety. We wnętrzu po lewej na górze widać klapę pojemnika na butlę oraz zbiornik paliwa do ogrzewania.


Obok kuchenki powiesiłem gaśnicę;) (pamiętacie moje przeboje z kuchenką turystyczną?).  Certyfikat - certyfikatem, a niech wisi jak mam.


Na górze widać mozaikę klepkową na skośny kawałek sufitu. Biegnie tam rurka kablowa do przewodów na prawą stronę pojazdu.


Na głównej konsoli wylądował monitor do tylnej kamery, zastępuje mi lusterko wsteczne i działa caly czas podczas jazdy. Zamocowany jest na płytce z ukrytym magnesem. Widać też że resztę półeczki na notatnik (wg. włoskiego konceptu, której i tak brakuje) zagospodarowąłem na matę lepną na drobiazgi, bilety itp.


Nowe chińskie radio - lekko badziewne ale działa. Widać też na dole panel z regulacją nawiewu tylnego oraz awaryjnego spięcia obu akumulatorów przy problemach z rozruchem. Są też dwa panele USB ale walczę z podłączeniem. Ostatnia próba skończyła się wywaleniem bezpiecznika 30A i blokadą skrzyni biegów(!), więc na razie jeszcze nie podłączone. W uchwycie na kubki zapasowe bezpieczniki:)


Pod ławą znajduje się port zapalniczki z modułem USB, taki sam naprzeciwko w mniejszej ławie. Widać też wylot nawiewu ogrzewania paliwowego.


Obok tylnych drzwi znajdowała się dźwignia opuszczania schodków. Wystawała na zewnątrz więc umiesciłem ją w odpowiednim zagłebieniu by podczas spania nie aktywować jej bez sensu. Widoczne też jedno z podwójnych gniazd USB.


Sterowanie i kontrola instalacji solarnej w niszy po lewej. Na dole panel do włączania świateł zewnętrznych po dwa boczne oraz jedno tylne.


W jednej z nisz pomiędzy-półkowych zainstalowałem stację pogodową - czujnik zewnętrzny jest blisko ziemi w komorze bateryjnej.


Obok łóżka znajduje się centralka sterowania ogrzewaniem paliwowym.


System wodny to aktywowana przyciskiem nożnym  (z prawej) linia wody pitnej którą pobiera ją z widocznego zbiornika 20l. Działa też bez prądu bo trzeba trochę popompować.
Do tego część zasilana przyciskiem nożnym (z lewej) już klasyczną pompą wodną z głównego zbiornika 45l. Ma wadę że nieźle warczy więc pewnie zrobię jakąś obudowę.



Poranny spacerek.


 I do domu karmić koty!

Ogólne wrażenia super, spanie jest komfortowe. Samochód sprawuje się też na medal - przejechałem bez problemu po serpentynach na kemping. Parkowanie i manewrowanie to niełatwa rzecz ale może zamotuje jeszcze boczne kamery? Brakuje nam zasłon i moskitiery ale już się robi. Trochę wykończeń i będzie już całkiem nieźle.



Komentarze

  1. Imponujące, stary! Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie gratulacje! Kawał wspaniałej roboty.Myślę,że powinieneś pomyśleć jeszcze o wysuwanej markizie z boku pojazdu,coś w rodzaju przedsionka.Pozdrawiam-ojciec.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe efekty wielomiesięcznej pracy twórczej. Gratuluję wam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Wam wszystkim za moralne wsparcie projektu! Dziś podjechałem na stację certyfikowania "samowystarczalnosci" i z marszu dostaliśmy już odpowiednią nalepkę więc możemy stawać wszędzie gdzie nie jest to bezpośrednio zabronione oraz na wszystkich miejscach klubu NZMCA. Jeszcze jak wspomniałem sporo roboty po kątach ale w każdej chwili możemy już gdziś pojechać choćby na weekend. Markizy szukam już od dawna ale obawiam się że trzeba będzie zainwestować w nowy oryginał bo jest to rzecz bardzo trudna do zdobycia z drugiej ręki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje. Wyglada super.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje! Fajny projekcik :)
    Przed przyszłorocznym sezonem letnim powinieneś jeszcze pomyśleć o tym:
    https://www.youtube.com/watch?v=NUvz1XcEe20

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln