Przejdź do głównej zawartości

Kiwi gościnnie: Stany świąteczne cz: XIII Mrożonki za kratami

Dziś długo oczekiwana wizyta w ciu słynnym więzieniu!

Mamy prom bardzo wcześnie rano - dla chętnych: trzeba rezerwować tę wycieczkę parę miesięcy wcześniej, a i tak może się okazać że zostały tylko "dzikie" terminy!
A więc mamy okazję by zobaczyć budzące się miasto.






Jest natomiast zupełnie zimno, a po odstaniu w ogonku do zaokrętowania i wypłynieciu, wyjście na zewnętrzny pokład widokowy przekracza nasze możliwości ubiorowe.



Szybki wyskok na pokład przed samym przybiciem:


Odprawa na nabrzeżu Alcatraz gdy sympatyczny zresztą przewodnik opowiada jak się tu poruszać to festiwal tupania i chuchania w zmarźnięte ręce.


Podczas krótkiej wizyty w toalecie mam zamiar pożyczyć przedłużacz i wyjść ze zdjętym ze ściany osuszaczem do rąk.
Wychodzę jednak zrobić nieco porządniejsze zdjęcie przystani rozmrożonymi palcami:






A więc raźnym truchtem ruszamy zwiedzać, alejka do głównego budynku niezbyt ciekawa więc po lekkim zapędzeniu się w ślepy zaułek i z powrotem trafiamy na "izbę przyjęć":



Tak, to są prysznice.

Tutaj na szczęście jest cieplej i zaraz na początku rozdają aparaciki ze słuchowiskiem. Normalnie omijam takie atrakcje ale wszyscy w sieci wyraźnie zachęcali. I faktycznie, historie z życia więźniów są świetne (skojarzenie ze Skazanymi na Shawshank bardzo na miejscu, klimat narracyjny podobny), czasami można się zagubić ale samo więzienie nie jest zbyt duże więc łatwo wrócić do odpowiedniego zaułka nawet nie przerywając słuchowiska. Bez tego ciężko byłoby zrozumieć kilka ekspozycji. Przykładem mogą być manekiny więźniów w łóżkach. Początkowo może wydawac sie że to tylko banalne i niezbyt starannie wykonane eksponaty lecz okazuje się iż są to autentyczne kukły wyprodukowana przez uciekinierów w przede dniu ucieczki z materiałów wyszabrowanych podczas odsiadki. Podobnie wygladaja dziwne ślady na podłodze (wybuch granatu podczas szturmu Marines) czy rozgięte kraty kawałkiem śrubowego wichajstra - gdy pierwsza próba ucieczki spełzła na niczym.
Całość trwa dobre półtorej godziny (jeśli nie zatrzymujesz historii zbyt często) i jest naprawdę godna polecenia.



Wyłom w celi który znaleziono rano:


Opisana pierwsza próba ucieczki:




Podejście drugie zakończone szturmem Marines, widać patent do rozginania krat który użyto by wskoczyć na górną galerię dla strażników. Klucz który zatrzymał uciekinierów można oczywiście nabyć w sklepie z gadżetami w pięćdziesięciu odsłonach.


Taki widok miała tylko administracja i strażnicy na końcu budynku:


 Z wyspy możesz odpłynąć, w odróżnieniu od więźniów, najbliższym dogodnym promem, a kursują mniej więcej co pół godziny.



Po powrocie ruszamy na Pier 39 czyli ekwiwalent zabudowanego Sopockiego mola, na samym jego końcu wylegują się znów foki i morskie lwy więc przynajmniej dla tej atrakcji warto tu przyjść.






Tłumy chińczyków należy spychać do morza.


Takiego na przykład.


Na rozgrzewkę ruszamy w miasto w kierunku Lombard Street czyli bardzo stromej i wąskiej ulicy wężowo wijącej się wśród domów.




Nie zazdroszczę mieszkańcom.

Miejsce jest wprost oblegane, kolejka samochodów tych którzy chcą "przejechać się" wystawiając komórki przez okna wygląda jak nieustanny korek na SH16 w Auckland w wesołym miasteczku.


Tłumy są wszędzie i jak się domyślam przez większość dnia. Dużym wysiłkiem udąło się zrobić zdjecie poprzez las rąk ale niesmak pozostał tym bardziej że sam się do tego lasu przyczyniłem. Kolejne miejsce zabite przez masową turystykę... Polecam tylko podczas rzęsistego gradu, być może: między 2 a 5 nad ranem lub podczas ataku obcych. Tylko wtedy jest szansa że inni pójda gdzie indziej, jeszcze śpią lub porwało ich UFO.
Zatrzymują się tutaj także na samej górze słynny tramwaj turystyczny linowy (cable car) dorzucając okresowo tych co chcą tu wysiąść lub powoli przetacza się dorzucając sie do ogólnego korka.


Próbowalismy sie dostać do takiego tramwaju ale codzienne kolejki na 1-2 godziny stania wśród wszelkich dialektów mandaryńskich i jazda "na winogrono" skutecznie zniechęciły nas do tej atrakcji.


Przykad wężowej kolejki na dolnej stacji. Zobaczylismy też że tramwaj zawracany jest przed obsługę ręcznie na wielkim drewnianym kole:

Tramwaje na mijance:


Potem dalej uprawiając turystykę miejską-wysokogórską wspinaliśmy się dalej w miasto.







Przykład budownictwa lokanego:


Sielankę przerwał nam zatrzymujący się radiowóz gdzie czarnoskóry policjant o nieco niespokojnym spojrzeniu zapytał czy przypadkiem nie widzieliśmy faceta biegającego z nożem. Normalka. Nie - nie widzieliśmy ale to chyba: dobrze i jednocześnie źle - znak że wchodzimy w niewłaściwą dzielnicę.

Zawróciliśmy więc szukając spokoju ducha w katedrze przecznicę niżej i bliżej turystycznych traktów.





Wracamy znów na dół:


Po drodze jeszcze rzucilismy okiem na chińską dzielnicę głównie w poszukiwaniu czegoś do jedzenia - w efekcie lądując w barze wietnamskim. Chińska dzielnica średnio oddzielona i w zasadzie wtłoczona w kilka przecznic.



Wieczorem skorzystaliśmy z hostelowej sauny co zdecydowanie polepszyło temperaturę wymrożonych z rana kości.




















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kiwi Funcargo

Dla ciekawych kupiłem praktyczne jeździdło: Toyota Funcargo 1.3 za ok 10tys zl. 110 tys km przebiegu, rocznik 2000, ciemne szyby & owiewki ale też kilka obtarć i jedna plamka rdzy na wgniotce z lewej. Aha i wiem kołpak lewy przedni gdzieś wcięło, trudno. Wszelkie akcesoria z klimą i elektryką oraz łacznie z 5 calowym TV w środku do Japońskiej telewizji NHK, CD, radio i kaseciak odsłanijacy sie zza ekranu - niezły bajer. Szkoda że po japońsku ale jakoś daję radę włączyć radio. W środku syf straszliwy po Chińczykach więc spędziłem deszczowe przedpołudnie na ogarnięciu wszystkiego. Mimo szperania wszędzie nie stwierdziłem obecności rudej czy innych problemów - to zasługa braku zim. Jeździ zupełnie fajnie - trzeba będzie napiąć pasek alternatora bo popiskuje - sprawę na razie załatwiłem antypoślizgowym sprayem z dyskontu. Światła przydało by się przepolerować ale ten model tak ma więc załatwię jak będę miał czym.

Nowy lepszy dwudziesty piąty

  Wkleiłem ten słodki obrazek który dostałem dziś od Ani będąc w pracy  Wkleiłem go bo daje on nadzieję. Jak znacie dotychczasową historię psy i koty to wiecie jaka to niespodzianka... A tej nadziei i niespodzianek pozytywnych możemy bardzo potrzebować w nadchodzącym roku.   Trzymajcie się ciepło i do siego Roku!

IIIooooo-iiioooo

Przerywamy normalną transmisję by nadać komunikat specjalny: Dziś w godzinach porannych (mniej więcej po późnym drugim śniadaniu) na podjazd posesji (z niemałym trudem, tyłem i na 16 rat) wtoczył się dziwny pojazd. Najprawdopodobniej doszliśmy do wniosku, że po przekroczeniu pewnego wieku trzeba się samemu odwieźć do lokalnych antypodzkich Tworek bo pomysł jest z tych genialno-wariackich. TAK..to były ambulans. A za wiele wieczorów i weekendów później to będzie pojazd kempingowy, na razie jest ładnie ale pustawo: W skrócie: to FIAT Ducato 2.8 JTD 2008' w automacie i dmc do 5500kg. Czyli w sam raz na prawo jazdy w NZ:) Chłopaki w serwisie postarali się, przegląd zaliczony, drobiazgi zrobione a silnik błyszczy. Więc w na blogu nie zabraknie od teraz relacji z postępów budowy. Jak widać na załączonych obrazkach i już wspominałem wcześniej podróżowanie kamperem chwyciło. Do usłyszenia!