Dziś w planie powolne i relaksacyjne toczenie się drogą numer jeden.
Droga ta to przede wszystkim widoki w okolicach Big Sur wraz z bonusem w postaci lwów morskich.
Droga schodzi wreszcie nad samo wybrzeże, możemy podziwiać ocean i mniej lub bardziej strome wybrzeże (do pełni szczęścia polecamy jednak zrobienie jej w przeciwnym kierunku dla widoków po PRAWEJ stronie).
Osobnym rozdziałem jest część zwana Big Sur gdzie serpentynami i estakadami trasa wiedzie wzdłuż stromego klifu. Sporo jest parkingów - jadąc na północ ciężko czasem stanąć w upatrzonym balkonie z uwagi na kiepską widzoczność i spory ruch z naprzeciwka.
Większość dnia to relaksacyjna jazda wzdłuż wybrzeża z przerwami na posiłki i widoki.
Pierwszy parking po śniadaniu:
Latało nad nami coś drapieżnego:
Parking obserwacyjny lwów morskich (spore stężenia azjatów):
Przerwa na kawę w Big Sur. Spotkaliśmy lokalnego kolaża mocno w sile wieku co zaowocowało bardzo sympatyczną rozmową. Kolaży było całkiem sporo - od tych odzianych profesjonalnie po weekendowe rodzinki z koszykami. Droga lub raczej pas dla rowerów niestety w formie szczątkowej.
Kolejny parking z widokiem na most:
Motel w Santa Cruz:
To miejsce to nabrzeżne stacjonarne wesołe miasteczko:
Zejście z drewnianego deptaka na plażę:
Plażę przedziela rzeka z widokowym klifem. By do niego się dostać masz do wyboru drogę naokoło albo pełne zanurzenie. Woda dość chłodna ale dzieciaki szalały na deskach w przyboju.
Kilka nocnych zdjęć z balkonu:
Droga ta to przede wszystkim widoki w okolicach Big Sur wraz z bonusem w postaci lwów morskich.
Droga schodzi wreszcie nad samo wybrzeże, możemy podziwiać ocean i mniej lub bardziej strome wybrzeże (do pełni szczęścia polecamy jednak zrobienie jej w przeciwnym kierunku dla widoków po PRAWEJ stronie).
Osobnym rozdziałem jest część zwana Big Sur gdzie serpentynami i estakadami trasa wiedzie wzdłuż stromego klifu. Sporo jest parkingów - jadąc na północ ciężko czasem stanąć w upatrzonym balkonie z uwagi na kiepską widzoczność i spory ruch z naprzeciwka.
Większość dnia to relaksacyjna jazda wzdłuż wybrzeża z przerwami na posiłki i widoki.
Pierwszy parking po śniadaniu:
Latało nad nami coś drapieżnego:
Parking obserwacyjny lwów morskich (spore stężenia azjatów):
Przerwa na kawę w Big Sur. Spotkaliśmy lokalnego kolaża mocno w sile wieku co zaowocowało bardzo sympatyczną rozmową. Kolaży było całkiem sporo - od tych odzianych profesjonalnie po weekendowe rodzinki z koszykami. Droga lub raczej pas dla rowerów niestety w formie szczątkowej.
Kolejny parking z widokiem na most:
Sklepik z pamiątkami w Monterey.
Bardzo tu kolorowo, a ogrzewanie na wieczór bardzo się przydawało:
To miejsce to nabrzeżne stacjonarne wesołe miasteczko:
Zejście z drewnianego deptaka na plażę:
Plażę przedziela rzeka z widokowym klifem. By do niego się dostać masz do wyboru drogę naokoło albo pełne zanurzenie. Woda dość chłodna ale dzieciaki szalały na deskach w przyboju.
Dwa ujęcia na ten sam półwysep.
Kilka nocnych zdjęć z balkonu:
Komentarze
Prześlij komentarz