Przejdź do głównej zawartości

Tradycyjnie - nowy kraj, nowy tandem!

Temat przetestowalimy już w Danii. 

Wymaga to nieco koordynacji ale żonka czuje się bezpieczniej, i może więcej pooglądać kraojbrazów nie mówiąc o tym, że razem mamy - każde z osobna - poczucie wiatru w plecy.

Mimo działalności wiertniczej małżonki (tzw.: odwierty gastrologiczne - czyli wiercenie dziury w brzuchu) - poczekaliśmy na okazję.
A ta trafiła się bardzo po sąsiedzku - i dobrze mimo, że rower włazi do samochodu idealnie i nie było problemu z transportem.
Tak.. DO ŚRODKA z dwoma pasażerami, należy tylko położyć przednie lewe siedzenie i rozłożyć prawe tylne. Ciekawe jaki współczesny miejski suv to potrafi;) No ale miało być o rowerze:


Zbliżenie po zakupie, wyrób lokalny - składak z Tajwanu coś jak polski Kross:

Zagęszczenie wieszaczków garażowych osiągnęło poziom maksymalny dla tej przestrzeni:




Pierwszy wypad do centrum. Poszło tak sprawnie że nawet nie mamy zdjęć z rana bo na początku był wypad na basen, potem droga wzdłuż autostrady SH16 ale teren już wcześniej był obfotografowany:




W porcie bez zmian, wiosna idzie:


Instalacje artystyczne w zagadkowych kostkach szklanych na chodnikach:


W drodze na jedzenie:



Znaleźliśmy wystawę łódek:



Nowoczesne i starsze z historią:


Wycieczka wzdłuż mariny, tym razem lokalny klub zdalnie sterowanych jachtów. Nazwa zobowiązuje. Auckland to miasto żagli (City of sails, choć czasem obserwując szczyt na autostradzie "City of snails")







Bardzo fajne, jak trafi się okazja chętnie się pobawię bo już podobny model miałem w Danii ale to raczej była prosta zabawka...

Wypad numer dwa, nie licząc dojazdu na imprezę do koleżanki z pracy, to testowanie zachodniej drogi wzdłuż autostrady. Od West Gate do Albany..

Widok na zatokę i centrum podczas odpływu gdzieś około West Harbour:


A to już grobla łącząca z północną częścią Auckland (Upper Harbour Motorway):






Mamy wreszcie porządne 24 biegi - które też oczywiście - głównie pod górki wymagają nieco koordynacji.


Po wycieczce w tę i z powrotem do Albany na obiad w galerii handlowej - znów wracamy do miejsca startu:



Uroczy mostek rowerowy na start i zakończenie wycieczki.



Rower do samochodu i oszczędzając 10km w każdą stronę przebijania się bez ścieżek - bezstresowo do domu.


Komentarze

  1. Ja z Ala poruszylem temat ze moze bysmy o tandemie pomysleli bedzie mogla robic zdjecia bez zatrzymywania :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację z...

Kiwi Funcargo

Dla ciekawych kupiłem praktyczne jeździdło: Toyota Funcargo 1.3 za ok 10tys zl. 110 tys km przebiegu, rocznik 2000, ciemne szyby & owiewki ale też kilka obtarć i jedna plamka rdzy na wgniotce z lewej. Aha i wiem kołpak lewy przedni gdzieś wcięło, trudno. Wszelkie akcesoria z klimą i elektryką oraz łacznie z 5 calowym TV w środku do Japońskiej telewizji NHK, CD, radio i kaseciak odsłanijacy sie zza ekranu - niezły bajer. Szkoda że po japońsku ale jakoś daję radę włączyć radio. W środku syf straszliwy po Chińczykach więc spędziłem deszczowe przedpołudnie na ogarnięciu wszystkiego. Mimo szperania wszędzie nie stwierdziłem obecności rudej czy innych problemów - to zasługa braku zim. Jeździ zupełnie fajnie - trzeba będzie napiąć pasek alternatora bo popiskuje - sprawę na razie załatwiłem antypoślizgowym sprayem z dyskontu. Światła przydało by się przepolerować ale ten model tak ma więc załatwię jak będę miał czym.

Jak powiększyć dom o 41%?

Witajcie drodzy oglądacze. Dziś będzie trochę o pomyślnie zakończonej epopei pod nazwą "zadaszenie tarasu" lub jak kto woli powiększenie domu o 18m2. Na początku był...o dziwo projekt (tu już w wersji ostatecznej oczywiście):  A fizycznie... zaczęło się niewinnie gdyż zamierzałem wykorzystać umieszczone uprzednio w ziemi słupy na których wisiały słoneczno-chronne żagle: Projekt na początku przed wizualizacjami 3d  - jak to zwykle bywa - optymistycznie zakładał dodanie trzech słupów przy domu, potem jakieś tam ścianki, dach, okna, szuru-buru i gotowe,  ha, ha, ha. Po zdjęciu misternej żaglowej konstrukcji dwóch kwadratów i trójkąta okazało się że słupy wystawione prawie rok na działanie wiatru, słońca i deszczu wypaczyły się niemiłosiernie i nadają sie albo do prostowania albo do wykopania i na opał.   Po empirycznym sprawdzeniu iż nie da się odwinąć odkręconego na słojach słupa za pomocą namoczonej i suszonej w słońcu owiniętej okrętowej liny, nie pomaga też pol...