Przejdź do głównej zawartości

Zrób sam Nową Zelandię część XIII - camperolans - mix zdjęć

Dziś znów sporo obrazków z budowy - nieco chaotycznie, ale ciężko zapanować nad rozwojem wypadków po dłuższej przerwie. 

Tym bardziej że część koncepcji ulega, hmm.. dynamicznej ewolucji. (czyt. instaluje i potem wywalam pomysł do kosza, wyjmuję z kosza i zamieniam miejscami śrubki, itp.)


Część elektryczna w mniej więcej ostatecznej formie ale przed ładnym uporządkowaniem kabelków. Po prawej widoczny nowy układ trzy przekaźnikowy sterujący nawiewem ciepłego powietrza i dmuchaw z instalacji wymiennika z chłodnicy. Ładnie współpracuje z panelem na tunelu środkowym - pogadałem z nim po swojemu i jest już grzeczny.
Choć zajął mi drań ze dwa weekendy i wymusił produkcję dokumentacji technicznej:



 W poszukiwaniu linii porządnego 12V o dużej mocy do wiatraków musiałem poprowadzić własną wykorzystujac dawne linie ambulansowe - wymagało to "lekkiej" demolki przodu (oraz jednego weekendu):


Przy okazji znalazłem drugą chłodnicę - chyba do kompresora oraz Mega Trąby Jerychońskie które ktoś tam poprostu wcisnął. Oczywiście także instalację powietrzną do nich. Próbowałem sobie podmuchać dla rozrywki ale wymaga diabelnego ciśnienia poza tym plastik kruszył się w rękach.




Według instrukcji oryginalnej z Włoch czegoś takiego tu nie ma:


Trzy chłodnice piętrowo, tego też tu nie ma ???


A to już jest. Nowa skrzynka na butlę lpg do kuchenki, czeka na certyfikację:


Zatrzaski, uszczelnienia i inne tam takie.
Także w NZ według przepisów bhp głowę należy chronić kaskiem a d... odpowiednimi papierami.


Na pokrywie miejsca starczyło tylko na filigranowy uchwyt:


Mało miejsca na podłączenie bo butla musi przecież dać się wyjąć. Zobaczymy co powie gazownik.


Tu jest przewidziane miejsce na zapas, czas pokaże czy będzie potrzebny.



Meblo-ścianka podstołowa.



Z lewej wysuwane kosze na listwach, w środku ramka na szafkę z koszykami dostępna od góry I obu stron.



Obskurną metalową szafkę na defibrylator udomowilem ładniejszym frontem oraz sensowniejszym otwieraniem. Ani w prawo ani w lewo nie oferuje zmniejszonej liczby guzów, więc będzie do góry.



Ściana działowa ma już drewniane wykończenie.


Tak samo sufit i obie ściany w przejściu do kabiny.


Konstrukcja kosza na śmieci, bo nie będzie on zwyczajny, o nie!




Pierwsze przymiarki z workiem:


Kosz magiczny stylowy i wychyłowy.



W formie zainstalowanej:





Przymiarki do dalszego wykładania listewkami, pojawiły się po kątach pewne powierzchnie skośne:


Jeszcze raz front szafki w stanie surowym ale już solidnie przykręcony.


Oto efekty całego dnia zasuwania:




Mozaika gotowa! Teraz polowanie na listwy wykończeniowe itp:)


Komentarze

  1. O rany, super wszystko wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde super to wygląda. Konstrukcja kosza na śmieci strasznie mi się podoba. Wygląda bardzo profi! Myślę, że nie jedna fabryka by się nie powstydziła czegoś takiego.

    Jeśli w NZ macie coś podobnego jak IKEA w UE to ja bym ewentualnie poszukał tam źródła relatywnie tanich prowadnic z domykiem. Myślę, że ich zastosowanie byłoby ciekawym rozwiązaniem w kamperze. Zawsze to dodatkowe zabezpieczenie na wypadek awarii zatrzasku frontu. Taka moja luźna myśl ;)

    Przy okazji rozbierania przodu widać, że ruda zaczęła chrupać pas przedni waszego Monster Campera. Może warto zabezpieczyć go przed dalszą korozją. Ja od jakiego czasu z powodzeniem stosuję chemię Valvoline a dokładnie specyfiki na bazie wosku występujące w serii produktów Tectyl. Do profili zamkniętych oraz wstępnego zabezpieczenia stosuję specyfik Tectyl ML. Na podwoziu stosuję dodatkowo zabezpieczenie zwane Tectyl Bodysafe. Jak na razie mimo corocznej zimowej solniczki samochód od spodu po 15 latach eksploatacji trzyma się wyśmienicie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, niestety zauważyłem że mam ogólną tendencję do "over-engineering" różnych rzeczy co powoduje że budowa przeciąga się nieco:) Śmietnik przecież mógłby być kubełkiem z Warehouse'u przywiązanym gumą bagażową pod zlewem... No ale plan był na maksymalne wykorzystanie miejsca tej szafki. W nastepnym wpisie będzie o kibelku na szynach - mam nadzieję że nie wpadnie mi do głowy zainstalowania tam napędu co by wysuwał się z pilota:>
    IKEi nie mamy, ma kiedyś być ale nie wiadomo kiedy, jest kilka alternatyw (Warehouse, K-mart, Briscoes) łącznie z handlowcami na lokalnym allegro(trademe.nz) którzy sprowadzają regały Billy i inne takie. Przydało by się - brakuje mi dostepu do zwiasów, prowadnic, łąćzników, uchwytów itp detali.
    Moim faworytem jest za to od miesiąca "Refuse and recyckling station" - jako że stanowi kopalnie dóbr będzie też o niej osobna notka:)
    Ruda na pasie była ale na szczęście powierzchniowo - tu na szczęście z braku zim zrzera powoli - na razie zostawiam bo zdejmowanie zderzaka jest %#@$#@!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Piotrze, Obawiam się że wykrakałeś z tym przednim pasem. A ja uległem leniowi bo jak bym to zrobił to bym nie miał teraz problemów:( Niestety dokładnie to było powodem nieprzejścia przeglądu więc mam 28 dni na zrobienie i muszę pójść juz legalnie bo jest w papierach. Tak zrobiłbym bym sam, walnął hamerritem i z głowy. A tak będę chyba jeździł po złomach bo nowy pas to 700$ w lokalnym italian Auto... Szukam też ewentualnie specjalistów od piaskowania i może jakmi zabezpieczą anytkorozyjnie z papierem to przejdzie...ehhh;/

      Usuń
    2. No ja ostatnio zwracam uwagę na takie pierdy przy serwisowaniu samochodu. Jakiś czas temu mój samochód o mało nie przeszedł przeglądu ze względu na jakość pasa przedniego. W zeszłym roku zresztą wymieniałem go samodzielnie. Ogólnie u nas też mocno zaostrzyły się kontrole w stacjach i łatwo jest nie przejść przeglądu przez byle pierdołę szczególnie przy takich wadach jak wycieki, nierównomierna lub zła praca układu hamulcowego albo luzy w zawieszeniu.
      I tak dla przypomnienia - po wymianie polecam Ci zabezpieczenie jakimś środkiem na bazie olej/wosk (Krown, Valvoline Textyl) moim zdaniem bije to na głowę wszystkie farby typu hammerite. Niestety mój poprzedni pas przedni pięknie sobie zgnił korodując pod powłoką tej farby. Natomiast progi i podłoga której nie zabezpieczałem farbą a nałożyłem tylko powłokę z olejowosku trzyma się super.
      Następny samochód na pewno od razu po kupnie zabezpieczę od spodu tego typu środkiem.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln