Przejdź do głównej zawartości

Czas na nowy wpis, prawda?

Dziś bedzie wszystkiego po trochu.

Troche widoczków bo zaczęło już być coś widać podczas codziennych dni przed i po pracy.
Trochę też dłubania w kamperze będzie - choć to elektryka głównie więc mało medialnie i ukryte pod przytczkami kable - są bo są - niezauważalne na pierwszy rzut oka.
A tych jest już i będzie kilometry, a pomyśleć że nie robimy instalacji 230v tylko prostą na 12v. Choć i tak to nie do końca prawda gdyż udało się okazyjnie kupić inwerter 1KW. W prawdzie "sinus modyfikowany" ale ani skomplikowanych maszyn CNC ani też urządzeń medycznych podłączać nie będziemy. A jak będzie potrzeba to wymienimy na lepszy model - różnica to spora bo używka z lombardu to $29, a "nówka-sztuka pelny sinus" $480.
Przetwornica ta i tak, by być choć trochę zgodnie z przepisami, nie wyprowadza nic na żadne wbudowane w ściany gniazdka, gniazdka są dwa w niej. I według prawa nawet jak podłączysz sobie do tego piramidkę przedłużaczy ze sklepu "wszystko za $2" to będzie bezpiecznie bo nie ma tego w ścianie, jasne.


Ta tajemnicza blacha to błotnik którego nigdy pod tą budą z laminatu nie było. Są dwa płytkie nadkola, owszem ale całe błoto radośnie leci sobie do przodu pod budą. Jako że jest to miejsce przewidziane przez mnie na instalację ogrzewania napędzanego ropą.


I stała się światłość! Światło na razie na panelach wypełniająco- konstrukcyjnych z polipropylenu komorowego (zwanego coroplastem) ale za to: główne ma dwa włączniki w "konfiguracji schodowej" czyli jak jeden włącza to drugi wyłącza i odwrotnie. Dwa przyciski oczywiście przy drzwiach i przy łóżku. Te boczne - każdy panel ma swój przycisk osobny. Docelowo na sufit pójdą jeszcze ultra cienkie panele drewno podobne więc czeka nas niezła zabawa na wymierzenie wszystkich dziurek. Każdy punkt świetlny oraz wyłączniki będą musiały się osobno wyjmować i odpinać. Będzie wesoło, na razie działa prototyp. Środek 12W każdy z bocznych po 3W.



A to już niedawno odpakowana prawie idealna kopia Eberspachera za $2000 oczywiście w wersji z  państwa środka... za $240...Znów obyło się bez cła więc jest dobrze. Stelaż na tę machinę to kolejna reinkarnacja nieśmiertelnych części szafy serwerowej. Tradycyjnie nitowana do belek nośnych podwozia i panelu laminatów bocznych budy. Dwa dni nurkowania pod samochodem i misja zakończona sukcesem.



Widok od dołu przed pierwszym uruchomieniem. Widać  od lewej rurę dużą karbowaną - tamtędy dmucha ciepłym do kabiny a dokładnie pod stół (wirtualny bo jeszcze nie zamontowany). Karbowana rurka stalowa to rura wydechowa - obecnie doszedł jeszcze specjalny tłumik. Potem ta czarna na górze z filtrem - tędy zasysa powietrze do spalania. Poniżej pompa paliwowa membranowa. W głębi z prawej ale niewidoczny jest zasysak powietrza do dmuchania ciepłem.
Dmucha ciepełkiem wspaniale i ruszyło od pierwszej próby. Mamy 3KW ciepła na przycisk przy spalaniu 0.15L na godzinę... w ciągu 15-20 minut można nagrzać kampera do temperatur Singapurskich.


W przerwie technikaliów zapraszamy na "kanelki made in Denmark" by Ania.
Cynamonowe zawijańce drożdżowe jak ktoś nie wie.



Przygotowania do sesji z gazownikiem w/s podłączenia kuchenki gazowej "na legalu".
Otóż mam stworzyć na podłączenie butli gazowej "skrzynkę odizolowaną od części mieszkalnej". A więc do dzieła:


Skrzynka się robi - jak widać butla mieści się na styk i wymaga to nieco laminato-plastyki oraz rzeźby. Czy wspomniałem o nitach? Też będą, tradycyjnie. W części prawej będzie docelowa butla - w części lewej nie podłączony zapas. Na razie jest jedna pusta i robi za dwie modelowe pełne. Na ściance drzwi jest zbiornik 10L paliwa do ogrzewania - musi tu jeszcze wejść kibelek do wysuwania do kabiny, śmietnik i może nawet grzałka do prysznica zewnętrznego. Zobaczymy, trwa walka o każdy centymetr!


Gdy mąż walczy z materią żonka robi Szwedzkie skarpety! Kot jak zwykle robi dobre wrażenie.



A w ogóle to coś już z rana widać i ma jakieś kolory.



Chociaż z rana bywa mgielnie, chłodno i ogólnie szaro.



Wszyscy są bardzo zajęci swoimi sprawami:



Stadion do krykieta pokrywa się mgłą.


Przyszłe kauri w niej znikają.


Te większe jak zwykle robią majestatyczne wrażenie.


Bractwo szkolne zaprasza na ścieżkę dydaktyczną.

Palm jak zwykle nic nie rusza.

Za to kwiaty wyraźnie sugerują:




Idzie wiosna!!!



Już niedługo....

Komentarze

  1. Noooo super idą prace z kamperem. Jeśli chodzi o mocny inwerter na sinusie to ja mogę Ci sprzedać małego pro tipa. Dosyć tanio da się złapać tego typu urządzenie szukając profesjonalnego UPS'a do komputerów. Szukaj takiego z uszkodzonym akumulatorem/akumulatorami. Spora część z nich pracuje na napięciu 12V. Często po kilku latach ludzie nie widzą sensu wymiany akumulatorów w tych urządzeniach i sprzedają je prawie w cenie złomu. Po lekkich modyfikacjach spokojnie możesz wykorzystać to w kamperze. Dodatkowo ja bym wyprowadził zasilanie sieciowe UPS'a na zewnątrz. Pewnie na niektórych polach spokojnie można podpiąć kampera do zewnętrznego zasilania z sieci. Miałbyś dwa w jednym. To taka moja mała propozycja.
    PS.
    U Was powoli wiosna wkracza a u nas jesień idzie. Na razie jednak ciągle cieszymy się temp. w okolicach 25-30'C :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki! przyznaję że wiem już o triku z UPS'em i nawet poluję na taki od jakiegoś czasu. Niestety w lokalnych komisach i na second handzie posucha z tym. Więc na razie inwerter prosty tym bardziej że trafił się za mniej niż 100zl - więc jak na 1KW chyba okazja. Instalację - czyli podłączenie bezpośrednie i tak muszę poprowadzić osobno bo kontroler solarny raczej nie polubi 80 amperów szczytowej konsumpcji. Takie są zresztą zalecenie na znanych mi forum'ach budowniczych kamperów. Do podłączenia pod akumulator używam kabla nadywmiarowego chyba nawet do 300A (tak z 10mm przekroju - był taki tu do medycznego aparatu jakiegoś - tak 2x2.5m) Jak znalazł bo to drogie jak piorun jest na każdy centymetr.
    Czekam jeszcze na oprawę i bezpieczniki 100A bo kupno kompletu tu to ponad $40 a w chinach wiadomo - w porywach $15 z kilkoma na zapas. Tym bardziej ze sie z tym nie pali (i lepiej zeby nigdy nie...:)) Do zasilania bezposredniego mamy z tylu odwrotne gniazdko ktorym na pogotowiu podlaczali kazdego wieczora przedluzacz by podladowac baterie pokladowa. Nie moge na razie robic instalacji 230v bo wymaga to kolejnych certyfikatow - moze jak zalegalizujemy to co jest najpierw to bedzie upgrade.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde o tych certyfikatach to nie pomyślałem. W Polsce to chyba można robić wszystko na partyzanta, więc ja bym robił z takich używek. Ogólnie to projekt naprawdę wygląda zajebiście. Już nie mogę doczekać się zdjęć jak będzie wyglądał w pełnej gotowości.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln