Dzień dobry - a raczej dobry wieczór.
Bo pod wieczór po raz kolejny wylądowalem w Wellington.
Już samo podejście jest fajne - tym razem nie zawijaliśmy od południa z widokiem na fiordy wyspy południowej, a za to przefruneliśmy bezpośrednio od północy nad Upper i Lower Hutt - w sumie niemalże dzielnice Wellington.
Widoczek na Lower Hutt i Petone - tam gdzie to długie molo - będzie hotel i JEDZENIE.
Z obu stron dolinę rzeki otaczają wcale niezłe górki:
Widok w głąb doliny z lewej Korokoro na horyzoncie w głębi doliny cel służbowej podróży czyli ładnie brzmiące: Naenae :)
Jakby ktoś jeszcze nie wiedział w Wellington nieźle wieje. Cały czas:
Wieczorny widok z hotelu:
Jackson Street czyli główna ulica Petone - Lower Hutt.
Nabrzeże Petone nastepnego dnia - poranny spacerek:
Bardzo w tle z prawej jest Wellington właściwe - większość centrum chowa się za górą.
Plaża nabrzeża Petone:
Chodnik zaatakowało jakieś maoryskie plemię kolorowych rąk:
Do ładnego kościoła obok zwabiła mnie maoryska muzyka - niestety gdy tam zajrzałem już skończyli sesję.
I jeszcze raz tym razem dłuższa przechadzka na wybrzeżu:
Miałem wiernych kibiców, krzyczeli głośno głównie na spacerowiczów z psami:
Do pracy, a potem wprost na lotnisko - do domu. Taka normalka, no i rozpadało się na dobre.
Komentarze
Prześlij komentarz