Przejdź do głównej zawartości

200

 I tym sposobem doczołgałem się do posta jubileuszowego nr. 200

Tak długo zastanawiając się co tu wrzucić z okazji okrągłej cyfry - dwa miesiące zleciało jak nic -  pora więc zastąpić "kota w kasku" czymś innym.




A więc drodzy oglądacze dziś na dobry początek dostaniecie miskę własnych feijoi zwanych po polsku podobno Akką sellową

Bardzo lubiłem dopóki nie dowiedziałem się rok temu że nie bardzo mogę ją jeść, a wiec Ania ma sporo do nadrobienia za mnie.

Na tematycznie nadganianie zaległości przyjedzie jeszcze pora we wpisach kolejnych, dziś z okazji dwu setek: kilka zdjęć różnych nie pasujących do żadnej kategorii lub zbyt nielicznych na osobne opowiadanie!

Dwa widoczki z porannego roweru na który udało mi się wygrzebać przed wschodem słońca - tradycyjnie szlakiem wzdłuż rzeki:




A to inny widoczek poranny tym razem z przejażdżki szosowej porannej poziomką nad naszą płytką kajakową zatokę jeziora Taupo:



Wybraliśmy się też na ogólno-dostępne gorące źródła Otomuheke w Taupo które uchodzą sobie do rzeki Waikato. Miejsce dość oblegane w sezonie i weekendy w moją środową-niedzielę było całe dla nas. 

Z daleka perspektywa rozebrania się późną jesienią do kąpielówek i wejścia pod kaskady strumienia nie zachęca, ale wystarczy zamoczyć nogi i czym prędzej udać się do jednej niecek pod balsamicznie ciepły i masujący mini wodospad by osiągnąć tantryczny rodzaj relaksu wspomagany białym szumem wody.


Tam z tyłu za Syrenką Kopenhaską znajduje się najlepsza niecka gdzie spędziliśmy przynajmniej pół godzinki podstawiając kolejne części ciała pod ciepłe kaskady wody:



Jak już jesteśmy w temacie rzeczy z innej strony planety takie chmury miałem wracając z pracy:




A takie samochody podjeżdżają czasami na parking rowerowy:



A czemu rejestracja PALALA? bo do Chevrolet Impala oczywiście :) z ostatniej edycji klasycznej lat sześćdziesiątych...


Szybki wyjazd wieczorny do Whareroa village an drugą stronę zatoki. Są tam godne skałki i kawałek spacerowej ścieżki:



Widok w poprzek jeziora: z lewej półwysep klifowy obok Motuoapa (ten z ukrytym jeziorem) w tle masyw górski Mt Urchin w parku Kaimanawa:


Piasek mocno gruboziarnisty:


Potencjalne miejsce na przyszłe wodowanie Gżegżółki:


Obłędnie czysta woda na końcu mola gdzie jest przynajmniej 2 metry głębokości, jeśli nie więcej:


Whareroa w panoramie wieczornej:


Jeśli już jesteśmy przy panoramach to mam dwie z porannych podróży do pracy:





A teraz zupełnie z innej beczki:


Aby zrozumieć kontekst - jest to oczywiście reklama pralki w gazecie która nieuchronnie daje prztyczka w nos Australijczykom z okazji trwających zawodów rugby. Australijczycy (czyli Aussie) w kolorach żółto-zielonych trzymamy i pierzemy oddzielnie od naszych (czyli Kiwis) czarno-białych.

Uważnym polecam zapoznanie się co pralka także usuwa z ubrań:)


To wygląda jak zwykły sos pomidorowy.


Trzeba natomiast wiedzieć że marka Tui to marka piwa, sos ma być grillowy a więc, czyżby zawierał piwo?

Odpowiedź brzmi: Oczywiście że tak:)



Teraz kontynuując temat etykiet, kolejny sos z prawdziwą męską instrukcją:



Sedno stanowi tu instrukcja użycia: "Wstrząśnij energicznie. To pokaże składnikom kto tu jest szefem"


POMOCY POMOCY!

 JESTEM DO GÓRY NOGAMI



W sumie ma to sens bo firma jest z UK:)

Do zobaczenia wkrótce, bardziej tematycznie, teraz aby do trzeciej setki!



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln