Przejdź do głównej zawartości

Widoki i zmiany wiosną

Bardzo nienadążający blog, no ale odkopywanie czas zacząć szczególnie że ostatni tydzień był bojowy - ale to za 3-4 wpisy:) 

Na dziś: Widoczki z lokalnych przechadzek i przejażdżek w przerwie nieustającego remontu oraz obrazki z tegoż już domagające się aktualizacji ale dojdziemy i tam w swoim czasie.


Do pokojów zawitała długo oczekiwana podłoga - niekoniecznie jak po maśle bo wycinać należało tajemnicze kotwy w betonie oraz brać poprawki na lokalne zakrzywienia przestrzenne.


Prysznic zyskał porządne oświetlenie i wkrótce oczekiwany dach nad głową. Do tego tez dojdziemy wkrótce..


W celach testowych nabyliśmy w sklepie z używanymi gratami tą sprytną altankę. Próbne rozstawienie na razie:


Przerwa na kociość z okazji wiosennego słoneczka.


A tak wyglądało układanie podłogi u Ani:


Kursy po zaopatrzenie do Taupo - w tle jeszcze pięknie ośnieżone szczyty:


Vanik dorobił się przenośnego kina, tu kot z nami oglada klasyk czyli "12 małp":


Zainaugurowaliśmy przejazdy lub przebiegi naszą ścieżką rzeczną:






Po ostatnich deszczach na horyzontalnych szczytach zawitał znów śnieg:




Jedne z wielu eksponatów u sąsiadującego kolekcjonera:


Rajd długą pętlą rowerową tym razem rowerami:


Zakończony już podczas pięknej burzy.




Zaczynamy powoli wygrywać z trawą - zwycięstw pyrrusowe bo sezon wzrostu idzie wielkimi krokami - - z ostatniej chwili maszyna już jest ale o tym w kolejnym odcinku.


Mój pokój też już ma nawierzchnię użytkową, przygotowanie do wycięcia okna - samodzielnie skonstruowałem oraz odnowiłem dwa okna podobnie jak u Ani kombinowane okno podwójne. Tu jednak było trudniej - nie było ramy okiennej a okna trzeba było odnowić i dociąć do tejże wprawiając od początku szyby itp. Wybrałem starą dobra metodę na gwoździki szklarskie i kit. Wiem że to anachronizm ale innych okien nie posiadałem do zaadoptowania. 


Chwila przed zmiana klimatu pokoju czyli wycinaniem okna:



Dziura wycięta - okno zewnętrze wstawione, dziura zaizolowana i uszczelniona:


I mamy dwa porządne okna uchylne:


Po wstawieniu biurka i pierwszych regałów - to pierwsze o dziwo weszło bez potrzeby przycinania na wymiar troszkę nieco rozwarstwiło mi się na rogach po nocowaniu na zewnątrz - co wymagało delikatnego masażu szlifierką na szczęście od strony ściany.


Prace ogrodnicze małżonki:


Która to dokonała epokowego odkrycia przysypanego 10 centymetrami gleby  głównego zaworu wody - co pozwoli nam już niedługo na luksus ciepłej wody w kuchni. A ja już poważnie rozważałem machinację zakładania zaworu  "w locie i pod ciśnieniem" po wielokrotnym przeszukiwaniu krzaków przy wjeździe).
Zawór dostał obramowanie coby się znów nie zgubił:


Oraz obramowanie ogródka z wykopnych betonowych okrąglaków:



Tu będzie dużo kwiatków - nie pytajcie jakiś bo się nie znam - ja mam w tym temacie kopać:  "stąd do południa".




Przerwa na kota który znalazł sobie godne posłanie:


Moja pieczara gotowa:


Ani kącik też już umeblowany:


A to moje nowe miejsce pracy - mam dużo radości i w związku z tym będzie o tym oddzielnie;P






Z innej beczki - w ramach działającej drukarki i potrzeby stabilnego uchwytu na pasty i szczoteczki powstał taki oto słonik:


Trąba powoduje że woda ze szczoteczek nie zostaje na jego dnie tylko z powrotem odpływa do zlewu:


Oraz projekt całkowicie autorski małżonki:


Po drodze biegaliśmy jeszcze ponad 8km w przepięknym lesie w Rotorua. Stąd okładkowy medal tego wpisu.





Las jest wspaniały i mimo deszczowej pogody wyraźnie go podlewają...




Przerwa na dwa koty:



Z pomysłów dezajnerskich - uchwyt na papier w wersji żeglarskiej: lina holownicza, juzing ze starych żaluzji, dwa uchwyty do lin, karabińczyki oraz chromowane mocowanie znalezione na złomie do vana.




I tym ciekawym akcentem - do następnego może bardziej aktualnego wpisu.

Komentarze

  1. Zaraz zaraz nowe miejsce pracy jest do zdjecia ze sklepu z rowerami jak widze ? Kurde no to bedziesz codziennie w pracy usmiechniety chodzil :) Fajnie gratulacje :)
    A druga sprawa ze ten wpis zobaczylem dopiero teraz. Tzn dzis pojawil sie tu. Ala tez mowi ze sprawdzala w tym tygodniu i nie widziala nic nowego. A tu dzis widac ze to jest dodane 31 paz ? cuda dziwy. Pozdrowienia z Dunskiego Wuhan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, a tak tak jest mi bardzo dobrze i aż się boję mówić głośno żeby nie zapeszyć! Więcej wrażeń wkrótce. A taka data to dlatego że jestem do tyłu z aktualizacją i jak wrzucę danego dnia to sie potem posty mieszają, więc mimo że poszło wczoraj to wrzucam z mniej więcej data ostatniego zdjęcia. Jak nadrobię to się wyrówna :) Dużo do redagowania mam. Trzymajcie się tak z dala (
      Od siebie) w tym Wuhan.

      Usuń
  2. Widzę, że się już zadamawiacie w nowym domku :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln