Woop Woop
/ˈwʊp wʊp/
noun
plural noun: wop wops
- a humorous name for a remote outback town or district.
"it was like council night in Woop Woop"
Czyli jest to definicja dziury zabitej dechami.
Co było bardzo dobrym pomysłem bo wreszcie miałem okazję coś zobaczyć.
Whanganui leży nad ujściem mulistej rzeki otoczonej wzgórzami. Jest to świetna baza wypadowa na eskapady w głąb buszu: tu znajduje się słynny Most Do Nigdzie: "Bridge to Nowhere", wiele ciekawych szlaków nawet na kilka dni łażenia czy też niedaleko jest zapomnianej austostrady: "Forgotten World Highway".
Ruch trudno nazwać tu korkami bo zwykle jest to kiwi w dżandalsach parkujący w poprzek zabłoconym pickupem pod bankomatem przypadkowo blokujący przejazd autobusu i kilku lokalsów z tyłu.
Aucklandczyk dostał by ataku śmiechu z czkawką, no i zazdrościł oczywiście.
Nad miastem wznosi się coś co można by uważać za wieżę ciśnień - ta znajduje się trochę bardziej na uboczu - też natomiast stanowi punkt orientacyjny. Jest to oczywiscie wieża ku czci poległym ANZAC i jak najbardziej widokowa.
Spacer jednak należy zacząć od przekroczenia rzeki i dostania się na wzgórze.
Miałem trochę pecha bo symbol miasta czyli stuletnia winda na szczyt do której dociera się tunelem w głąb zbocza była ostatni dzień w remoncie.
Ograniczyłem się jedynie do zdjęcia tunelu przez kratę.
I uwieczniena pokaźniej i pociesznej kolekcji maoryskich masek plemiennych:
Nastepnie raźnym krokiem ruszyłem na długie schody.
Wieża już niestety zamknieta ale za to balkonik widokowy dostępny jest cały czas. Wznosi sie on dokładnie nad szybem stuletniej windy.
Widok na wieże ciśnień:
Powiekszenia na kolejny mini symbol miasta czyli parowiec łopatkowy. Atrakcja tursytyczna co zatonęła będąc jeszcze mułem roboczym do przewozu drewna po kuracji błotnej i blisko 50 latach na dnie rzeki wspólnymi siłami i finansami lokalnej społeczności została wydobyta na powierzchnię i wyremontowana.
I jeszcze jeden punkt orientacyjny z folderu - wielka lustrzana kula zwana przez autora "kulką łożyskową".
Jeszcze raz parowiec wydłubany z błotnej rzeki:
Zanim wszedłem jeszcze na górę i dalej widziałem na ulicach czerwone budki telefoniczne. Wiele miast adoptuje je współcześnie na punkty dostepowe wifi, reklamowe słupy, puste skorupki do zdjęć dla turystów itp.
Ale tu - nie do wiary - w środku był autentyczny telefon!
Tak w ogóle w motelu znalazłem fajną stronę dla turystów co zobaczyć w Wop-wop Whanganui:
Owszem, był ekskluzywny mniej więcej 50 lat temu gdy blaszane śmigła kręcił jeszcze silnik tłokowy.
Po wymianie silników na współczesne turbojet'y - dalej zresztą śmigłowe - jakieś 20 lat temu, wnętrze ma swój niepowtarzalny sznyt minionej epoki.
Brakuje tylko popielniczek przy fotelach i spadochronów wiszących na kołku przy tylnym wyjściu:)
Jakoś dolecieliśmy na weekend, co też wszystkim życzę!
/CzCionkI w TyM Poście Zwariowały!!! - trudno będzie oryginalnie...
/CzCionkI w TyM Poście Zwariowały!!! - trudno będzie oryginalnie...
Komentarze
Prześlij komentarz