Góra jednego drzewa: czyli Maungakiekie to wielki park w Auckland.
I to wcale nie o drzewa ani drzewo chodzi mimo że jak zwykle ich kształty fascynują.
Jest za to obelisk z którym w razie co tak łatwo nie pójdzie jęsli chodzi o wycinkę. Tym bardziej że upamietnia pierwszego Maorysa, za przeproszeniem: Kupe który odwiedził to miejsce na polinezyjskich wyprawach - gdzieś w okolicach roku 925.
Najciekawsza jest sentencja końcowa obelisku z pełym rysem historycznym:
"In the 1840 treaty of Waitangi was signed whereby the Maoris accepted the sovereignty of the British Crown and where thereby secured in all their rights and privileges as British subjects."
W skrócie: o traktacie z Waitangi w którym Maorysi zakaceptowali zwierzchnictwo korony brytyjskiej zabezpieczyli sie w prawach i przywilejach jako poddani.
Fakt iż obelisk jest betonowy wydaje się także solidnie zabezpieczać jego przyszłość.
W czerwcu 2016 gmina i lokalna reprezentacja maoryska zasadzili wspólnie 9 róznych drzew i inne badyle w jednym kręgu na miejscu tego wycietego. Widać to zresztą na zdjęciu obelisku wyżej. Albo się w końcu dogadali albo to rodzaj ubezpieczenia...
Teraz bedzie przegląd drzew w parku:
Jedno znalazłem nawet zawierające wróżki:
I symbol niewidzialnej ręki !
Na szczyt można nawet wjechać sobie rowerem - choć nie bez lekkiej zadyszki:
Widoki które są tegowarte - Maungakiekie to dawny wulkan, jak zwykle nie ma tu specjalnego zaskoczenia.
Ładnie widać pozostałe wulkany:
Ostoja maoryskich obrońców wzgórza z szefem na czele:
Korzenie we wnęce drzewnej:
Najciekawsze jest to że gałęzie wyrastają wprost z grubego pnia całkowicie poziomo!
Przed wejsciem na górę strefa piknikowa - opał zapewnia gmina cobyś nie musiał gałęzi zbierać po kątach lub latać z siekierą.
W tej części parku pełen wypas.
Wreszcie odpowiednie ikoniczne zdjęcie Nowej Zelandii:
Między drzewami widać kopułę planetarium i obserwatorium astronomicznego.
Z drugiej strony jest oficjalna droga na szczyt. Tym razem obszedłem górę dookoła - bo jak widać po zdjęciach i pogodzie jest to już druga wizyta.
Dla leniów i tych mniej sprawnych można podjechać pod sam szczyt
Od najdalszej przeciwnej strony za to gaj oliwny:
I tradycyjnie magiczne drzewa:
Nazwa ta niewiele ma już do czynienia z sosną która tu kiedyś rosła na szczycie. Zasadzona dla uświęcenia kultury Maorysów przez założyciela parku J. L. Campbell'a (nie, to nie ten od zupy) została przez maoryskich aktywistów później uroczyście wycięta (w dwu podejściach w 1994 i finalnie w 2000 roku) jako "nieodpowiednia".
Trudno się dziwić - sosna ma tu status podobny do polskiej olchy czy leszczyny co innego jakby J.L. pomyślał i zasadził kauri, karakę, kawakawę czy manukę:)
Trudno się dziwić - sosna ma tu status podobny do polskiej olchy czy leszczyny co innego jakby J.L. pomyślał i zasadził kauri, karakę, kawakawę czy manukę:)
Najciekawsza jest sentencja końcowa obelisku z pełym rysem historycznym:
W skrócie: o traktacie z Waitangi w którym Maorysi zakaceptowali zwierzchnictwo korony brytyjskiej zabezpieczyli sie w prawach i przywilejach jako poddani.
Fakt iż obelisk jest betonowy wydaje się także solidnie zabezpieczać jego przyszłość.
W czerwcu 2016 gmina i lokalna reprezentacja maoryska zasadzili wspólnie 9 róznych drzew i inne badyle w jednym kręgu na miejscu tego wycietego. Widać to zresztą na zdjęciu obelisku wyżej. Albo się w końcu dogadali albo to rodzaj ubezpieczenia...
Teraz bedzie przegląd drzew w parku:
Jedno znalazłem nawet zawierające wróżki:
I symbol niewidzialnej ręki !
Widoki które są tegowarte - Maungakiekie to dawny wulkan, jak zwykle nie ma tu specjalnego zaskoczenia.
Ładnie widać pozostałe wulkany:
Ostoja maoryskich obrońców wzgórza z szefem na czele:
Korzenie we wnęce drzewnej:
Najciekawsze jest to że gałęzie wyrastają wprost z grubego pnia całkowicie poziomo!
Przed wejsciem na górę strefa piknikowa - opał zapewnia gmina cobyś nie musiał gałęzi zbierać po kątach lub latać z siekierą.
W tej części parku pełen wypas.
Wreszcie odpowiednie ikoniczne zdjęcie Nowej Zelandii:
Między drzewami widać kopułę planetarium i obserwatorium astronomicznego.
Z drugiej strony jest oficjalna droga na szczyt. Tym razem obszedłem górę dookoła - bo jak widać po zdjęciach i pogodzie jest to już druga wizyta.
Dla leniów i tych mniej sprawnych można podjechać pod sam szczyt
Od najdalszej przeciwnej strony za to gaj oliwny:
I tradycyjnie magiczne drzewa:
Podziwiam te dziwne (dla nas drzewa)Zupełnie inny pokrój, układ gałęzi, etc.Zazdroszczę widoku kwitnących drzew,wiosna jest piękna!
OdpowiedzUsuń