Przejdź do głównej zawartości

Zrób sam Nową Zelandię część XI - camperolans - dziurawimy i meblujemy

Po zamknięciu wnętrza czas na wywietrzniki taktyczne. Dotarły do nas zamówione części więc teraz to co tygryski lubią najbardziej czyli duża demolka piłą.


Zaopatrzyłem się tym razem w odpowiedni strój ochronny.



Poszło podejrzanie łatwo!


Może tak zostawić? ;)


Wentylator wywietrznik zainstalowany - pozostała ramka dolna i kablologia:


Do drugiego podejścia przyczyniła się żonka:


Uszczelnianie dziury:


Tu dały mi popalić resztki silikonu po antenie służb ratowniczych, było trochę skrobania i szlifowania:




Mamy dwa nowe okna!


Widok z dołu na nowy kanał transportu ciepłego powietrza z lewej do prawej części pojazdu. Przedtem była tu paskudna rura zabierająca cenną wysokość sufitu. Przewód nawiewowy musiał więc zostać od zera zrobiony by nie łupać w niego czaszką:



Kanał przykryty i uszczelniony:


"Słoń nawiewowy" - z lewej idzie do cześci lewej nawiewów podpółkowych, część prawa zakręca do nowego kanału na drugą stronę półek.


Nowy stół kuchenny:


Z przykrywanym zlewem deską do krojenia - jeszcze bez kranu ale pracujemy nad tym (te dostępne są dość paskudne):


Dół tylnego nawiewu - ma w opcji na jedną stronę siatkę przeciw owadom lub na drugą stronę do wyboru roletę zasłaniającą:


Zamocowana ława przystołowa:


Ze skrytką bagażową (będzie jeszcze ładniejsza podłoga):


To samo z drugiej strony:


Stolik na razie tylko przymierzany:



Komentarze

  1. Wycinanie otworu poszlo podejrzanie latwo, w tym komentarzu chyba czuc ze jestes zawiedziony ze nie bylo calodniowej walki z dachem :) co do kranu to rozumie ze te brzydkie to takie plastikowe ? Znajac was, jak nic ladnego nie znajdziecie to pewno sam se odlejesz / zrobisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! No podejrzanie łatwe zadanie jest z natury podejrzane bo albo czegoś nie wiesz (dziura jest pół metra za daleko) albo okaże się za tydzień że to było dobre i jedyne miejsce na mocowanie czegoś ważniejszego. A rozwiązanie problemu kranu nadeszło jak zwykle z nieocenionego portalu z gratami gdzie mogliśmy zaryzykować kran bez utopienia dużej ilości kasy. Szczegóły wkrótce.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln