Przejdź do głównej zawartości

Trusty w NZ, pętla Kiko oraz spacer na kąpielisko

Nieco zirytowany manią grodzenia wszystkiego za płotami wzdłuż drogi SH1 między Turangi i Taupo zadzwoniłem pewnego dnia do szanownej instytucji zwanej tu TRUST'em. Nijak się ma to do definicji ekonomicznej trustu w Polsce, a wygląda na wydumkę prawniczą w NZ by zrobić coś z post-plemiennymi radami starszych gdy biegano tu jeszcze z dzidami. 

Tak czy inaczej do trustu od lasu na ścianie wschodniej jeziora Taupo się dodzwoniłem gdy wyczytałem na tablicach wzdłuż drogi że wstęp czy wjazd tylko za zgodą tudzież pozwoleniem i dzwonić należy. 

Odebrał senny Maorys i na moje pytanie czy kawałkiem upatrzonej drogi w poprzek góry można przejechać się rowerami wydawał się nieco zaskoczony, bo tu do lasu albo jedzie się zapolować na sarenkę za opłatą albo jesteś beneficjentem trustu i masz prawo tam sobie być głaskać drzewka sadzić gandzię czy co tam sobie robią. Wszystko inne jakoś dziwnie pachnie tylko jak wiadomo pieniądze non olet. No ale roweru to nie ma w formularzu na stronie trustu i nijak podać jego rejestracji, a bez rejestracji nie można uiścić opłaty bo strona nie pozwala, no paragraf 22.
W głosie zaiskrzyła mu jednak pewna nić sympatii i powiedział w końcu że jak chcemy bardzo na rowery to w zasadzie jest tylko jedna opcja na wschodnim brzegu: Kiko road. 

No to jedziemy na Kiko road.

Po zbadaniu terenu wyszło nam że dojazd jest dość mozolny, a potem raczej jest to trekking pieszy bo szlak jest dość trudny na rower. I tylko problem logistyczny schowani gdzieś kurtek motocyklowych powstrzymał nas od wzięcia skuterka - a więc klasycznie samochodem - co okazało się najlepszą i jedyną możliwą opcją.
Kiko road to długa 15 kilometrowa żwirówka gdzie w głębokim żwirze i kamieniach delikatnie mówiąc nie poszalelibyśmy na 12 calowych kółkach z symbolicznym bieżnikiem. Zresztą i tak trzeba by złamać jeden z wielu zakazów przy wjeździe - bo motorom okazało wstęp wzbroniony, bo tak. 

Po półgodzinnym żwirowaniu dojeżdża się na do pętli Kiko loop walk:


 
Oprócz tej rozrywkowej i niemalże "niedzielnej" pętelki jest to też dojście do poważnych szlaków DOC (Department of Conservation) które trawersują poważne szczyty a dojście zajmuje cały dzień.

Mimo to szlak jest naprawdę piękny i wyraźnie widać że wjechało się głęboko w nieskażony niczym dziki busz. 







Chochoły paprociowe podobnie jak palmowe wyglądają niesamowicie:



Moje ulubione epifity na gigantycznych drzewach:


Bardzo gigantycznych - tu pieniek od dołu:




Jest i ciekawy finał propozycji Maoryskiego Zarządcy Lasów - okazuje się że Ania przyuważyła dodatkową tabliczkę zakazów przy wjeździe która dotyczy również rowerów! Na Kiko road można wybrać się na wycieczkę rowerową pętlą Kiko Loop... przywożąc rower samochodem.

Wiem że zabrzmi to zabawnie w styczniu lub lutym ale upały dają nam popalić - dla ochłody podjechaliśmy na nasze ukryte jezioro do kąpania, plaża jak widać cała nasza:


Woda super:


Powrót do samochodu późnym popołudniem:


Wtem!



Drzewo fragles?

Potem już było bezpieczniej...




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kiwi Funcargo

Dla ciekawych kupiłem praktyczne jeździdło: Toyota Funcargo 1.3 za ok 10tys zl. 110 tys km przebiegu, rocznik 2000, ciemne szyby & owiewki ale też kilka obtarć i jedna plamka rdzy na wgniotce z lewej. Aha i wiem kołpak lewy przedni gdzieś wcięło, trudno. Wszelkie akcesoria z klimą i elektryką oraz łacznie z 5 calowym TV w środku do Japońskiej telewizji NHK, CD, radio i kaseciak odsłanijacy sie zza ekranu - niezły bajer. Szkoda że po japońsku ale jakoś daję radę włączyć radio. W środku syf straszliwy po Chińczykach więc spędziłem deszczowe przedpołudnie na ogarnięciu wszystkiego. Mimo szperania wszędzie nie stwierdziłem obecności rudej czy innych problemów - to zasługa braku zim. Jeździ zupełnie fajnie - trzeba będzie napiąć pasek alternatora bo popiskuje - sprawę na razie załatwiłem antypoślizgowym sprayem z dyskontu. Światła przydało by się przepolerować ale ten model tak ma więc załatwię jak będę miał czym.

IIIooooo-iiioooo

Przerywamy normalną transmisję by nadać komunikat specjalny: Dziś w godzinach porannych (mniej więcej po późnym drugim śniadaniu) na podjazd posesji (z niemałym trudem, tyłem i na 16 rat) wtoczył się dziwny pojazd. Najprawdopodobniej doszliśmy do wniosku, że po przekroczeniu pewnego wieku trzeba się samemu odwieźć do lokalnych antypodzkich Tworek bo pomysł jest z tych genialno-wariackich. TAK..to były ambulans. A za wiele wieczorów i weekendów później to będzie pojazd kempingowy, na razie jest ładnie ale pustawo: W skrócie: to FIAT Ducato 2.8 JTD 2008' w automacie i dmc do 5500kg. Czyli w sam raz na prawo jazdy w NZ:) Chłopaki w serwisie postarali się, przegląd zaliczony, drobiazgi zrobione a silnik błyszczy. Więc w na blogu nie zabraknie od teraz relacji z postępów budowy. Jak widać na załączonych obrazkach i już wspominałem wcześniej podróżowanie kamperem chwyciło. Do usłyszenia!

Nowy lepszy dwudziesty piąty

  Wkleiłem ten słodki obrazek który dostałem dziś od Ani będąc w pracy  Wkleiłem go bo daje on nadzieję. Jak znacie dotychczasową historię psy i koty to wiecie jaka to niespodzianka... A tej nadziei i niespodzianek pozytywnych możemy bardzo potrzebować w nadchodzącym roku.   Trzymajcie się ciepło i do siego Roku!