Przejdź do głównej zawartości

Zrób sam Nową Zelandię część IX - Camperolans - nadchodzi chwila wielkiego cięcia

Na początek nowy stół który stał się drzwiami, a drzwi stały się stołem. Wiem - skomplikowane ale działa. Magia świąt. 



Wstępny szkieletor kuchenno-umywalkowy. Na razie nie wiemy gdzie naprawdę będą dzielniki wnętrza więc zamontowana jedna podpora.


Przygotowywanie blatu, a dokładniej jego spodniej części gdyż kształt wymusza skośny parapet.


Konieczny profil rogu - wymagał sporo pracy i noszenia blatu do warsztatu i z powrotem. Ae dzięki temu pięknie wpasowuje się w sam róg. Po tym artystycznym szlifowaniu warsztat pokrył się malowniczo nalotem jak w stolarni...


W dobrej cenie kupiłem specjalna przystawkę do łączenia drewna: "join-a-jig". Niesamowicie upraszcza i ukrywa łączenia wkrętowe. Takie coś jak tu: https://youtu.be/dKmAxqSWTxw Nie wiem ile kosztuje nowy ale w komisie znaleźliśmy oryginalnie zapakowane z 700szt wkrętów w komplecie za $70 NZ.



Z innych zakupów i planów. Mamy do wyboru dwa rozmiary butli gazowych: 4 i 9kg - zrobiłem więc niezbędne pomiary:



Metodą eliminacji wyszły nam dwie butle 4kg - czyli te mniejsze. Butla jedna do kuchenki druga do prysznica - samo podłączenie będzie musiało być podbite przez gazownika - ale oczywiście kable można pociągnąć i wszystko przygotować.

Produkcja drzwi z byłego blatu stołowego, a kiedyś drzwi od szafy serwerowej. Proste:) :



Głównym wyzwaniem stało się niezbędne wygięcie - blacha ma 2mm więc lekko nie było. Drzwi mają też usztywnienia z przyspawanych listew - pomoże to w utrzymaniu sztywności i będę mógł używać do zamocowań bez potrzeby przebijania się na wylot.



Używałem największego kalibru narzędzi w warsztacie - łącznie ze skakaniem własno-nożnym, napieraniem ciężarem i "podnoszeniem domu" barkami stojąc na stole by tę wagę jeszcze zwiększyć oraz głośnym młotkowaniem.



Pierwsze wygięcie było dość proste.


Problemy zaczęły się w drugą stronę ale po mniej więcej tygodniu (he he) dałem radę.


Były ściski, operowanie palnikiem i inne atrakcje:


Po wygięciu w ramach skromnych możliwości ustabilizowałem je za pomocą odpowiednio wyciętych blach i tradycyjnie nitowania:



Zamocowane izolacje - styropian oraz maty pianowe w celu wyrównania poziomów:


Na bokach dałem listwy usztywniające - wymagało to wywiercenia i połamania garstki małych wierteł - na szczęście już kupiłem hurtowo zapas.


Dwie listwy i prawie koniec:


Drzwi z zabezpieczeniem styropianu i przygotowanie do laminowania (szara taśma podłogowa niestety puszcza styren z żywicy więc będzie wymagało jeszcze jakiejś izolacji - dobrze że sprawdziłem bo by mi go wyżarło)


Do produkcyjnie wersji drzwi pozuje żonka:


Pomiary do kostki onsenowej (łazienka japońska) - taka będzie jej orientacyjna wielkość:


Produkcja paneli kompozytowych - klejony zdobyczny plastik i sklejka - wafle prasowały się tydzień i są gotowe, ciąg dalszy tej produkcji nastąpi (za czas jakiś) bo będzie pewna modyfikacja podłogi;)


A to już sytuacja pod samochodem i dwa miejsca na zbiorniki wody białej i szarej (40 i 71 litrów) Zbiorniki już są ale operacja przełożona na następny odcinek z uwagi na dylematy podwieszania 111kg oraz zmianę koncepcji podłogowej. Będzie też wymagane chwilowe odpięcie ręcznego, a do tego muszę wyprodukować porządne kliny do kół.




Natomiast na lewym boczku pojawiła się niepozorna kratka...


Jest to otwór wyjściowy zamontowanego okapu kuchennego.


No wspomniany w środku - odizolowany i uszczelniony - doszła jeszcze potem klapka górna. W tak zwanej przyszłości jeszcze zamontuje skośny wentylator. Jest to konsekwencja zmiany koncepcji i pomysłu wbudowania blatu palnikowego w lewą szafkę dostępną z zewnątrz. A więc okap jest w szafce wiszącej nad nią.


Podłoga uległa wycięciu gdyż: 
  • będzie podłogowe ogrzewanie, a co - jak szaleć to szaleć!
  • zamocowania zbiorników dam przelotowo przez podłogę by uniknąć operacji metalurgiczno-spawalniczych na belkach nośnych ramy.
  • I tak chcemy dać ładny parkiet, a każdy centymetr się liczy bo ocieram się czupryną o sufit. Więc ten lenteks na powierzchni deptanej wywalamy.
  • Izolacja podłogi pójdzie od dołu - jeszcze mam prawie 3/4 belki wełny.



Nadeszła ta chwila - ostateczne pomiary wykonane i siedem razy sprawdzone:


Na początek wycinanie płaskiej skrzynki na butle tlenowe - wiertarką pilotażowo otwory 8mm, potem wyrzynarka. Ostrza do drewna szkło zjada błyskawicznie - trzeba było przerzucić się na te wolniejsze uniwersalne lub do metalu.


Wyrzynarka i gumówka - pełen sukces - także pełne zapylenie okolicy:


I zaczęło się!


Chirurgiczne cięcie i bok trzyma się już tylko na opiłkach:


Przyprószony operator- hałasownik:


Mamy wejście!!!!  Jest dobrze - miejsca dość w obie strony.


Po drobnym wyrównaniu krawędzi przymiarka drzwi. Uff, pasują!!! :


To samo od wewnątrz - zdjęte listwy bo trzeba było dogiąć górę


Drzwi doginają się same - camperolans obwiązany dookoła taśmą zaciskową. Jutro laminowanie od wewnątrz i uzupełnianie piany w izolacji. Dobrej nocy!.



Komentarze

  1. Jestem pod wrażeniem, kopara opada,wynika z tego,że tylne drzwi likwidujecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No troszkę się pozmieniało mimo że nie miałem za dużo czasu ostatnio na bardziej kompleksowe działania - i raczej były to drobne przygotowania do większej operacji wycinania dziury. Drzwi tylne zostają oczywiście ale będą miały tylko służyć jak dostęp do bagażnika pod łóżkiem i to raczej to lewe skrzydło niż prawe składane. Oczywiście przy większych rzeczach będzie możliwość otwarcia całości. Ewentualnie myślimy nad możliwością wdrapania się na łóżko z tyłu przez lewe skrzydło - będzie potrzebna jakaś drabinka składana czy coś. Na sezon zimniejszy nie wykluczam dodatkowo montowanej płyty izolacyjnej jeśli będzie nam od tych drzwi ciągnąć, wtedy oczywiście dostęp będzie czasowo zablokowany. Teraz czeka mnie jeszcze mozolne frezowanie góry bocznych nowych drzwi pod uszczelkę lub doklejka ramki od góry by uniknąć przecieków od góry. Cieszę się bardzo że przez drzwi nie trzeba się czołgać - bo miejsca pod półką wydawało się na styk i też stopień jest dość wysoki. Z zawiasami i zamkiem też spodziewam się niezłej zabawy:) - drzwi mają minimum 15kg... Podłoga to osobny rozdział - wszelkie nadwyżki z instalacji solarnej chcę puścić w podłogę w specjalnym drucie oporowym z włókna węglowego - zawsze dobrze mieć dodatkowe źródło ciepła na chłodne poranki. Oprócz tego jak wspomniałem będę frezował od góry miejsce na płaskie zamocowania do zbiorników wody bo po obejrzeniu ramy nie obyło by się bez spawania czy wiercenia, a to już niezbyt legalna modyfikacji konstrukcji nośnej pojazdu. Coś jak te obecne aluminiowe kotwy widoczne w podłodze do zamocowania noszy czy do czego to tam używali. Te obecne mają za mały rozstaw i będę je wyjmował i łatał dziury sklejką.

      Usuń
  2. To urządzonko do robienia łączeń w drewnie zajebiste :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln