Przejdź do głównej zawartości

Jesienno-zimowe nowości

 Spod wiader farby już wygrzebany i tu już u nas jesień, a nawet zima za pasem.




Czas na szybki przegląd nowości, bo te wyprawy tematyczne zostały nieco w tyle, ale spokojnie - nadrobimy. 

Dom gdzie się da pomalowany, druga części będzie po wymianie okien od frontu bo jak to ekipa remontowa trzeba będzie jakiś czas porządkować chaos:










Cały czas nie wiedziałem jakie jest nowozelandzkie zastosowanie wykładzin podłogowych na pickupach, dobry przykład upolowany na naszym parkingu w centrum:




Moje robocze teorie były następujące:

  • dla psa żeby walnął się na masce
  • przeciw odblaskom od maski jak czarne klapy w rajdówkach
  • taka moda

Ale dzięki Corban'owi zagadka rozwiązana: wykładzina służy do wożenia upolowanej świni lub jelonka żeby się nie ześlizgiwał jak się go upoluje i trzeba dowieść do domu.



Druk 3d się rozwija i paczkuje już w stronę 'poważnej' działalności. Ostatnie zamówienie na konwertery do siedzisk dziecinnych (chodzi o mocowanie w okolicach kierownicy) do sklepu pozwoliło nieco zarobić i produkt został już przetestowany w praktyce.



Zaprojektowany własnoręcznie za pomocą uproszczonej fotogrametrii i jednego pracowitego wieczoru oraz kilku godzin na wydruki.


Od prawej: odtworzona oryginalna podkładka dołączana do siedziska, moja kopia jednej z typowo 3 podkładek używana przez Syncross/Scott, hybryda obu która pozwala na zamocowanie fotelika. 




Z okazji nie wiadomej okazji odbył się u nas mini zlot entuzjastów samochodów zabytkowych. 






Moja uwagę od razu przyciągnął Lotus Europa - tak bezsensowne polaczenie samochodu sportowego i utylitarnego że aż wypadają oczy. Mi się też wykręcają na widok okienek 'dopasowanych" do linii nadwozia...





Taki pół kombi i plaski pikap i na tor z za słabym silnikiem początkowo od Renault 16. Ten pomysł musiał upaść.



Dzięki uprzejmemu dostawcy żwiru postaci Jonnego i jego zdobycznych zasobów zloty krążownik Turangi-Taupo-Turangi każdego roboczego tygodnia dostarcza 8 pojemników materiału. 

A skąd żwir? (Zasadniczo, z Węgorzewskiej) - obok robili drogę i zostały im cale góry - wiec zamiast zwozić to z powrotem pewnego dnia umorusany asfalciarz wparował do sklepu i zaproponował podrzucenie nam tego co im zostało gratis. Myślałem że będzie to ciężarówka - może dwie, ale gość kursował cały dzień wiec z tylu piętrzą się cale hałdy. Z tego tez powodu  będzie szansa, że nie będziemy mieli już wystającej rury i basenu przed drzwiami po opadach oraz kulturalne ścieżki do leżenia. 



Zwiozłem tez pierwsza przyczepę takiego ładnego i okrągłego do chodzenia boso ale fundament położymy z tego ostrokątnego kruszywa w końcu czemu nie gdyż do wyrównania jest sporo.


No i wynikła tu korekta - ten okrągły się nie nadaje bo nie ubije się nigdy:( więc dokonuję mozolnego odwrócenia materiałów, człowiek się uczy całe życie...


Dwa wałeczki:)


Gdy podjeżdżałem krążownikiem po ten ładny okrągły żwirek właściciel składu popatrzył krytycznie na tabliczkę znamionową haka (max ładowność zestawu niehamowanego: 350kg) , podłączając przyczepę rzucił humorystycznie ze sama przyczepa wazy ze trzysta i wrzucił na nią zawartość łyżki spychacza. 

Przyczepa jęknęła boleśnie i założę się ze moje światła zaczęły wskazywać w tej chwili poziom najwyższych szczytów masywu Ruapehu. Na szczęście było jeszcze jasno wiec potoczyłem się do domu. Pokonanie głównej góry po drodze oznaczało wspinaczkę z v-max 42 km/h z drugiej strony na wszelki wypadek jechałem nie wiele szybciej. 

No ale biorąc pod uwagę korektę młodego szutrarza (nie mylić ze szturarzem czyli partaczem, hehe) będziemy kontynuowali tym o nieregularnych kształtach. 


Moje zadnie bojowe w pracy to także konstrukcja drogowskazu oraz systemu od/nawadniania naszego testowego toru testowego MTB.

 




Z innych kreacji lokalnych: kuferek do motoru (nawet oryginalny Yamahy) znalazłem na składzie złomowym w Auckland - nie miał on żadnego mocowania, a w zamku tkwił złamany kluczyk. Oczywiście zaraz go kupiłem za całe 8$. Wkładka zamkowa i kluczyki kosztowały wprawdzie 3x tyle ale i tak wyszło dziesięć razy taniej niż ze sklepu. W charakterze mocowania wystąpiła ukształtowana metodami fotograficzno-empirycznymi dwuwarstwowa płyta dibond z odzysku i zatrzask do wieszania monitora lcd. 

Zestaw znakomicie sprawdził się na wyprawie o której wkrótce.





wykop po kabel saunowy - to wprawdzie zaczyn do porządkowania "sauny na kabel" ale odegra swoją rolę w czasie murowania schodów i  konstrukcji wiatrołapu.



Takie obrazki można też zobaczyć w okolicy. 



Oczywiście nikt normalny i trzeźwy nie dachuje na prostej drodze dojazdowej lecz sądząc po śladach lokalny kwiat młodzieży urządza sobie tu nocne rajdy z paleniem gumy i innymi atrakcjami. Co wyjaśnia mniej lub bardziej pancerne wsporniki skrzynek pocztowych ustawionych wzdłuż drogi. Gdybym mieszkał w okolicy wykonał bym swoją z szyny kolejowej gwarantując wizytę w szoferce koszącego ją driftera, mogło by też przy okazji coś wybuchnąć... na wypadek konsultacji prawnych: niewybuch z czasów wojny? No nie, nie ten kraj... wybuchowa wyrzutnia dzid z czasów plemiennych? też nie..to może przypadkowo od czopowany gejzer termalny? 

Tak czy inaczej mieszkańcom nie zazdroszczę. U nas jedynym problemem są nastolatkowie przemykający bez kasków i tłumików po pobliskim placu zabaw swoimi motorkami odpowiednikami swojskich "wuesek".

Zima, zima - kot uzurpował sobie z tej okazji miejsce przy stanowisku roboczym gdzie zaraz po posprzątaniu gratów należało położyć odpowiedni kocyk:




Wkrótce odkopię nieco już historyczne wydarzenia letnio-jesienne:) 



Komentarze

  1. Heja. Najbardziej jestem pod wrażeniem kindersiedzisk do rowerów. Fajnie się urządziliście, miło wiedzieć. Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Misiek, dzięki za miły komentarz. Siedziska są u nas nowością, dość drogą w sumie do zakupu (ponad 300$). Mieliśmy takie nakładane na ramy ale współczesne rowery rzadko mają ją poziomą więc kiwało się to, rysowało ramy i nie obejmowało ram elektryków. Więc te są już rozwiązaniem problemu. Jakoś dajemy radę choć zima deszczowa i upierdliwa, powoli udaje się zrobić jakieś tam gniazdo. Ale nie żałuję odejścia z korpo i mieszkania na końcu świata końca świata :) Mam nadzieję że dajesz jakoś radę, daj znać co u ciebie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln