Przejdź do głównej zawartości

Migawki z kwarantanny domowej i okolicznej

Dla jednych nuda dla innych możliwość.

W ten dziwny czas mimo niepewności moja tablica projektów dużych i małych zapełniała się codziennie nowymi pomysłami, cześć z nich pokażę Wam dzisiaj.

Restrykcje w NZ powodują że siedzimy w domu ale są tu na tyle normalni że można spacerować po okolicy w celach rekreacyjnych jeśli tylko zachowujesz odstępy. Nikt lasów na szczęscie nie zamyka - niestety trochę już było zamkniętych przedtem z okazji pandemi wirusa zżerającego drzewa kauri. Więc wybór mocno ograniczony.




Wyciągneliśmy poziomki na najbliższy szlak rowerowy.


Szlak na Scenic Drive oznaczał mozolne podjeżdżanie pod Titirangi ale zawsze warto.


Bo na końcu i po drodze są fajne widoki.


Na szlaku spory ruch ale wszyscy mijali się ostrożnie i z dystansem.


Szybki wypad elektrykami po odkrytej nowej ścieżce (niestety mały ogryzek tylko wzdłuż uczelni) nad najbliższą plażę w Point Chevalieur.


Wiedziałem że tam jest ale nigdy nie trafiłem.




Produkcja haczyków do przyssawek półek łazienkowych:




...oraz kuchennych, zastapiły one plastikowe skręcane rachityczne wynalazki z K-martu które odpadają po 2 tygodniach. 

W przerwie tęcza:


Kolejny design w postaci zamówionej krajarki do mydła z regulacją:



Wraz z dołożoną "miedzianą" gałką regulacyjną:


Pogórza 2020 ze znajomymi musiały odbyć się online.
Wszyscy uziemieni w domach:


Nowe pomysły na wzmocnienie części plastikowych przez zatapianie metalowych prętów w plastiku:


Ramię nowej krajarki strunowej jeszcze czeka na koncepcję zawiasu:


Schody na strych w Turangi też już gotowe do transportu, widać wcześniej pokazywane gwoździe do styropianu oraz pianki do dodatkowego mocowania ozdobnej okleiny:




Po drodze powstała jeszcze stacja grająca co by dobrze się remontowało, w formie zawieszano-przenośnej, bo głośniczek na bluetooth mi się zepsuł:) :



Piękna wyżowa pogoda tej jesieni, więc wyjąłem teleskop oraz dorobiony specjalny składany obserwacyjny stołek:


Dziś wieczór główny temat to księżyc, zdjęcia wprost z przykładanej komórki więc częściowo tylko oddają dobrą widoczność:






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln