Przejdź do głównej zawartości

NZ Hobby naturalnej kolei trójwymiarowych rzeczy

Czy musiało do tego dojść? Widocznie musiało - skoro doszło.




Ale żarty na bok - troche nawet żałuję że nie zająłem się tym wcześniej mając już dostęp od dawna do maszyn... ale w końcu złożyłem taką sobie sam.

Chodzi oczywiście o drukarkę i druk 3D - wszechobecny już w mojej branży. Trochę to co mamy w pracy nie nastraja na domowy użytek - drukarki żywicowe (tzw SLA) są bardzo szczegółowe i choć nie tak już tragicznie drogie ale proces tworzenia - to festiwal niezwykle lepkiej żywicy którą po jakimś czasie masz już wszędzie. Lepią się ręce, stoły, buty  i podłoga. Czyszczenie modeli wymaga płukanek w drażliwym izopropylu, potem kleiste obiekty jeszcze trzeba naświetlać w solariach co czasem i tak zostawia lepki nalot.  Po tym jak wygląda posadzka i otoczenie drukarek w naszym magazynie w pracy wiem że zdecydowanie nie jest to jeszcze sprzęt do domu.
Dlatego też wybór padł na drukarkę typu FDM czyli najprościej mowiąć dysza wytłaczająca plastik z rolki i to w postaci tzw: kitu.  Czyli przysyłają paczkę w częściach typu zrób-to-sam.
Pozwoliło mi to już wprowadzić bez obawy ulepszenia i przeprowadzać naprawy bo dokładnie wiem co tam piszczy. Bo jeszcze nie jest to sprzęt typu wciskasz przycisk i po jakimś czasie wyjmujesz gotowe cacko - jeszcze długo nie w kategorii dostępnej dla hobbysty ceny.  Robota zajęła mi prawie dwa weekendy spokojnej pracy łącznie z kalibracjami i pierwszymi testami.

Jestem już dobre parę miesięcy pozytywnie nakręcony na to hobby.
Wydruki 3D to według niektórych tylko zabawki z gotowych modeli dostępnych w internecie ale wystarczy trochę kreatywności. Można zacząć od przerabiania ich lub prostego modelowania 3D za pomocą darmowych narzędzi, a mając dostęp do skanerów w pracy otwiera to ciekawsze możliwości!
Materiały to przede wszsytkim pospolite dla "drukarzy" PLA czyli ekologiczny plastik wytwarzany z kukurydzy we wszystkich kolorach tęczy z dodatkami drewna, włókien węglowych, jedwabnych fakturach, fluoroscencyjne, reagujące kolorem na temperaturę itp.
Pospolity (i śmierdzący) ABS oraz jego nowowczesna bardziej przyjazna dla wydruków domowych odmiana ASA (czekam na przesyłkę).
Jest też PETG który znosi sporę temperatury i obciążenia - korelacja ze znanymi butelkami PET nieprzypadkowa.
Jest też NYLON odporny mechanicznie oraz elastyczne tworzywa TPU przypominające gumę (najpopularniejszym jest odmiana Ninjaflex). I wiele więcej jeszcze cały czas przede mną.

Z użytecznych rzeczy, jakby nie liczyć, drukowałem już:

- uchwyty/klamki do vana - dokładnie na rozstaw jaki chcę
- formy do odlewania mydła
- niekupowalne drobiazgi do samochodu  jak : przycisk do lewarka zmiany biegów czy plastikowe wkładki adaptery do wycieraczek
- Wieszaki do okularów przy łóżku oraz do kabli i telefonów.
- adapter do mocowania zapięcia przy rowerze - mam jeden, a potrzebuje trzech - więc skopiowałem!
- maszyna do śledzenia ruchu gwiazd według otwartego projektu Open Star Tracker - próbowałem kiedyś robić taką ręcznie ale poległem na dokładności przeniesienia napedu silnik krokowego.
- klocki blokujące drzwi w formie jakich nie kupisz nigdzie.

Oprócz tego oczywiście stosy mniej lub bardziej fajnych gadżetów!

Teraz będzie przegląd zabawek:)





Wydruk obowiązkowy czyli wszelkiego rodzaju wazy i flakoniki - idzie to szybko bo jest to spiralny jednowarstwowy wydruk w specjalnym do tego trybie.


A to podobna ale z nylonu - materiał twardy ale elastyczny no i daje się barwić, niestety bardzo higroskopijny i przed wydrukiem warto wysuszyć dokłądnie rolkę filamentu.

Wydruk użytkowy nr1.:


Przyciski do wybieraka biegów w vanie - z lewej połamany oryginał i po prawej przeszlifowana kopia. Wymagało "dorobienia" drugiej połamanej strony za pomocą odbicia lustrzanego w Meshmixerze.


Eksperymenty z połaczeniami gwintowanymi, jeden z pierwszych wydruków:



Hobby wymaga trochę kreatywności i rozwiązań typu McGyver:

Podczas wydruku klina do drzwi wyszło że przy dwu kolorach część będzie wisieć w powietrzu i jest ryzyko rozwarstwienia się. Zatrzymałem wydruk tuż przed sekcją wiszącą i za pomocą ręcznego pisaka 3d wypełniłem na niebiesko puste miejsca by elementy płaskie nie mogły opaść.


Wyszło całkiem nieźle:



No i jest to materiał który świeci w nocy, przynajmniej jakiś czas po zmroku.




Miseczka do orzeszków to jeden z większych projektów wydrukowanych w drewno-podobnym plastiku PLA, posiada wewnętrzny zbiornik na łupiny. Tu już wyszlifowana i polakierowana:



A to jeden z wydruków wymagających podpór - widać że surowy rezultat wymagał sporo pracy z ich usunięciem oraz wyrówaniem powierzchni. Spore nitkowanie materiału to efekt uboczny:


Po uwolnieniu i wstępnym oszlifowaniu:


Prawie jak polakierowany - polerowanie na mokro:



To jest tzw. diabelski trójkąt - figura teoretycznie niemożliwa do zrobienia tu jednak dzięki odpowiednim deformacjom tworzy iluzję która jest bardzo ciekawa.



Próba wydrukowania płaskiej "tapety" do naklejania na szafki vana:


Całkiem udana, lecz PLA ciężko się przykleja do czegokolwiek - podczas szukania kleju do ściany van zdążył nam się zepsuć;(




A to już części składowe polerki piaskowej do wydruków, tu ramię mocowania łożyska:


Pierwszy prototyp wykorzystujący nieużywany silnik od maszyny do lodów, niestety nie wytrzymuje on długich przebiegów grzejąc i wyłączając się.


Kolejna iteracja w działaniu - z braku piasku na razie w słoju latają skrawki papieru ściernego. Paski napędowe też drukuję ze specjalnego tworzywa gumo-podobnego (ninjaflex).



Zabawa to sporo odpadów - to już trzeci słoik - ciężko to recyklingować z uwagi na różne materiały.



Wydruk użytkowy, kolejny - kratka do spływu deszczówki na podjeździe. Wpadały tam jeże i nie mogły biedne wyjść. Druk z plastiku typu ABS lecz udąło mi się zintegrować w środku inny plastik - widziane już wcześniej luminescencyjne PLA a więc jarzy się po zmroku. Wytrzymałość jest średnia więc następnym krokiem będzie intergracja z metalowym uzbrojeniem w środku. 





Różne gadżety:


To dwukolorowe to tzw. kapotaster do gitary, kilka wydruków z "jedwabnych PLA", podstawka pod jajo z ABS traktowanego potem acetonem oraz wariacja diablelskiego trójkąta w wersji obłej, oraz "artukulowany rekin".

Eksperymanty litograficzne, ta niepozorna płyka ujawnia swą wartość po podświetleniu:



Sowy dla Ani jako klosze do ledowych lampek.



Mniej znane mi potwory w wersji tzw.: "low-poly"


Produkcja jaszczurki w wersji "articulated" czyli wszystkie części wynikowo są ruchome i nierozerwanie połączone:



Acha, no i jaszczurka jest świecąca:


Klamka do vana - jedna z trzech podczas produkcji, ledwo się zmieściła na ukos:


I po zamontowaniu:


Zamówienie dla żony do pracy, drewniany organizer:



Przygotowując właz do strychu w Turangi miałem potrzebę wykorzystania śrub do stryropianu, sklepy z takimi rzeczam zamkniete (epidemia- wiadomo):

Pierwszy prototyp z białego PLA:


Produkcja docelowa z materiału typu PETG:


Dwie godziny później kończę już drugą turę:



Kolejny projekt to mocowanie do zapięcia rowerowego typu  U-lock. W środku oryginał oraz dwie kopie - wspomogłem się tu skanerem dentystycznym by go skopiować:


Na razie sprężynki do mechanizmu zatrzasku nie wydrukuję, ale to mały problem:


Największy projekt w toku to specjalny statyw do śledzenia ruchu nieba do astrofotografii. Robię go według otwartego projektu OpenAstroTracker  i dzięki wsparciu rzeszy entuzjastów z całego świata.


Części składowe to kilka płyt roboczych i wiele godzin wydruku. Na szczęscie po zamknięciu drukarki w kapsule fotograficznej i zwolnieniu prędkości daje spać.


Obejma do aparatu oraz koło pasowe:


W większości już złożony, czekam jeszcze na łożyska i paski do silników:



Pudełko (na razie wydrukowane na szybko)  zawiera standardowy wyświetlacz LCD dwuwierszowy, mikrokontroler arduino UNO oraz dwa kontrolery silników krokowych do napędu dwu osi biegunowych. Sporo roboty z programowaniem i lutowaniem ale czasu ostatnio dość.


Design 3d czyli tam gdzie obiekty są tworzone:

Kiedyś używałem Sketchup'a i byłem dość zadowolony - powstał w nim duński projekt roweru- trajki. Niestety obecnie się dość skomercjalizował oraz z niewiadomych dla mnie powodów generowane modele mają błędy i niepołączone powierzchnie. Po kilku miesiącach walki dałem sobie z nim spokój i używam starej darmowej wersji okazjonalnie. No i działa tylko w Windowsie, a ja nie akceptuje Win10 poza pracą zawodową.

Na placu boju pozostał Fusion360 (też darmowy na rok, przy pewnej kreatywności na zawsze). Progam fantastyczny ale po wielu podejściach trochę okazał się za skomplikowany. Doceniam dostępne opcje ale często proste kształty wymagają wielogodzinnego przebijania się przez tutoriale na youtube - może kiedyś do niego wrócę.

W międzyczasie opanowałem dość solidnie przeglądarkowy Tinkercad - wydaje się prosty, nawet banalny więc byłem dość sceptycznie nastawiony, ale to naprawdę potężne narzędzie. Działa niezależnie od systemu i tylko online lecz to chyba najlepsza opcja na start. Nie zaimportujemy do niego kształtów typu organicznego z mnóstwem powierzchni ale znakomicie działa z kształtami podstawowymi typu walce, prostopadłościany, stożki i kule. za pomocą któych można naprawdę wygenerować skomplikowane modele.

Szybki podgląd jednego z moich profili - wiadać nawet kilka modeli ze zdjęć:



Zajęcie dobre na kwarantannę - polecam!






Komentarze

  1. Jak zwykle. Jak sie Bartek w cos wkreci to hoho panie czapki z glow :)
    A jak sie ma takie drukowanie do kosztow.
    Bo jak rozumie czesc rzeczy ktorych kupic sie nie da itp to koszt nie gra roli bo to bezcenne.
    Ale np takie rzeczy jak swiecacy gekon czy blokada do drzwi albo przybornik. Poza oryginalnoscia ktorej nie wyceniam jak ma sie to do ceny materialow i mediow itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe ten typ tak ma.
      Koszty: rolka filamentu najtanszego PLA to ok 30$ w Polsce jak widzę ok.60-90 zł, bardziej wyrafinowane materiały to i 80-100zł w góre za kilo a specjalne elastyczne 100-160zł/kg. Drobne rzeczy to zwykle parę gramów + odpady szczątkowe. Program do cięcia (Slicer) na warstwy po wbicu kosztu za kg podaje mi ceny - ok 20-50c-do max 2-3 $ za ogromny detal. Przykładowo 10 śrubek do styropianu to ok 50c czyli 1.5zł
      Do tego trzeba pewnie doliczyć prąd - drukarka pobiera od 30W do 300W chwilowo. Średnio ktoś wyliczył ok.100W czyli jak stara żarówka włóknowa. Nie więcej jak 2-3 zł miesięcznie do rachunku jak chodzi codziennie "na coś". Miesięcznie da się wydrukować powiedzmy 50-80 rzeczy czyli nie więcej jak 2-5gr dodatkowo do sztuki - średnio.

      Wychodzi na to że śrubka do styropianu kosztowała mnie 10-15 groszy jak widzę w lokalnym bunning paczka 10 podobnych to ok 6.95$ czyli 1.80zł za sztukę.

      Tracker do astrofotografii pewnie wyjdzie z 30$ za sam plastik i energię bo poszło mi już ponad pół rolki ale tego nie kupisz nigdzie.

      Uwzględnając jednak czas i wysiłek to oczywiście nie opłaca się w ogóle nic drukować wielkoseryjnie bo lepiej kupić hurtowo z dedykowanego materiału lub zrobić sobie formę i odlewać - szybciej, taniej i powtarzalnie ale nie o to tu chodzi.
      Na niczym innym nie zrobisz szybkiego prototypu który można przypasować na "za godzinkę" do projektu ale trzeba się wykazać prjektowaniem 3d bez tego drukowanie figurek z netu szybko się znudzi.

      Pozdrowienia!



      Usuń
  2. Fajne,tylko nie drukuj kaczek,to się źle kojarzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziales to wideo?
    https://www.youtube.com/watch?v=BjoQw5fGk6Q

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasne, oglądam sobe na bieżąco filmy Joe'a oraz to co Prusa wypuszcza, oprócz tego fajne rzeczy robi australijczyk Angus z MakersMuse czy też Stefan z Niemiec: na CNC Kitchen.
    Bardzo lubie tez ten kanał ze ślicznymi timelapsami: https://www.youtube.com/channel/UCXRcs5H7Om8YbaNbaM5iOdg

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln