Przejdź do głównej zawartości

Gdy nie wiesz od czego zacząć...

Zacznij od małych rzeczy finalizując je po jednej.
A potem, pewnego pięknego dnia okaże się że zrobiłeś nagle wszystko.




Więc zaczynam Noworoczny update tego co zdarzyło się w miedzyczasie, a troche tego było.
Będzie trochę losowo ale być może interesująco!

Dziś dowiecie się:


  • Ile cegieł mieści się w vanie?
  • Jak wygląda mysia dziura?
  • Co to jest trapez Brett'a?
  • Do czego służą wanny w Turangi?
  • do czego wykorzystać spaczoną ścianę ze sklejki?
  • Jak na 10 centymetrach rury przejść przez 3 systemy hydrauliczne w NZ?


Gdzież przed świetami wylicytowałem wielkie mnóstwo cegieł za 50$ - ok 27m2 patio które trzeba było pomóc rozebrać, i w sześciu turach zwieźć vanem do domu. Bałem się zjeżdżac z tym całym majdanem tyłem po naszym podjeździe (brałem za kążdym razem ok 500-800kg) więc nie obyło się bez setki kursów z wózkiem z górnej drogi:



Kolekcja ułożona pod domem, i żywe zainteresowanie sąsiadów ("Another crazy project, Bart?")


 W Turangi natomiast przygotowałem miejsce na nie jako że będą częścią podłogi warsztatu:


Wykopki i wyrównywanie:


Zabezpieczenie przed wegetacją nim przyjechał w turach materiał.


Przerwa na leżakowanie:


Po kilku rundkach mam już obramowaniektóre sobie ładnie osiada w gruncie, cały szmelc na wierzchu znów by nic nie wyrosło. Bardzo ważną rolę odegrała przedstawiona na ilustracji wanna która jak na wannę przystało była pełna kamieni z pumeksu.
Oczywistym jest że każdy trzyma w okolicy wanny z pumeksem gdyby nagle zabrakło w łazience czy coś.. Tu wanna nabrała nowego zastosowania alternatywnego jako trawochron:


Podczas ocieplania okna w salonie znalazłem autentyczną mysią dziurę. Do salonu przerastała sobie trawa. Co za ekologiczny dizajn! :



Wielka góra ocieplenia w salonie:


Znalazła swoje miejsce jako wygłuszenie w wielu ścianach:


Oraz ocieplenie na mozolnie wyprodukowanym w święta suficie. To dopiero początek gdyż dalismy radę zainstalować ok 13 paneli z pewnie 30 kilku na cąły dom, ale jak mówiłem od czegoś trzeba zacząć:


Profile zdobyczne i kupione do mocowanie płyt gipsowo kartonowych. Oczywiście nic nie trzyma tu kątów prostych i byłow mnóstwo radości z zamocowaniem mocowań, a potem samymi płytami.




Przy okazji odkryłem nową figurę geometryczną - jest to "trapez Brett'a".
Brett to pożal się Boże budowniczy który wznosił tę budowlę.

Na zasadzie analogii :
skoro trapez to kopnięty kwadrat , więc trapez Brett'a to kopnięty trapez z zafalowaniami.
Bardzo wdzięczna figura która powstała pomiedzy legarami gdy po raz jedenasty usiłujesz wcisnąć płytę w przygotowane miejsce. I mimo mierzenia laserem nie pasuje...



Na górze powstała kładka inspekcyjna która po zamknięciu góry bedzie jedyną drogą dostępu gdy okaże się że o czymś zapomnieliśmy. A pewnie się okaże...:


Radosne pokłady wełny skalnej:


Tu będzie właz na górę:


 W łazience mamy już przedpole ocieplenia - na razie jest styropian i zostawione miejsce na wyjscie do sauny:


Przedtem jeszcze wyleciała z hukiem wielka spaczona sklejka którą nasz fachowy Bob Budowniczy wstawił z braku lepszego materiału. Warto zauważyć niezwykłą precyzje i fachowość w wycinaniu dziury na rurę ściekową, brawo - brawo!


Pod spodem na szczęście paroizolacja trzymająca jakiś tam minimalny standard, jeśli nie liczyć porozrywanych części:


Nowa cementowo-włókninowa płyta podczas obróbki:


Zainstalowane!. Wprawne oko dostrzeże przyszły zarys drzwi do sauny oraz drugiego okna. Konstrukcja na dole to przygotowany grunt i stelaż do podłogi:


Od strony kuchni Brett'opatenty z wciśnietymi stropianami także wyfrunęły dając miejsce właściwej płycie skośnej:


Te czerwone deski właśnie służą do instalacji tychże od ZEWNĘTRZNEJ strony Panie Brett - nie przygwoździowane od wewnątrz na wierzch. Owacjom dla kunsztu B nie było końca. Łom twoim przyjacielem jest.:


Zamocowanie czerwonej deski pod elementy skośne.


Izolacja i styropianozacja:


 Na to poszła sklejka - taki ekologiczny patchwork z tego co miałem - tak jest to stara tylna sciana:)


Oraz docelowa ściana z płyty g-k prawie skończona na poniższym obrazku:




Z hydrauliką nie polubiliśmy się.
 By pozbyć się wydumki rurowej na wskroś przysżłych drzwi i idącej nigdzie wykombinowałem obejście przez 2 inne systemy - po oswojeniu stożkowych uszczelek i taśmy silikonowej udało mi się stworzyć coś co trzyma ciśnienie bez podstawiania garnka na noc. Nie jestem jednak zachwycony tą konstrukcją:



Tyle technikaliów następne wpisy będą już rozrywkowo krajoznawcze chyba że coś mi się przypomni:)

I dziekujemy za wszystkie życzenia świąteczno-noworoczne. Super że pamietacie!!!


Drobna zachęta ze szlaku - na przyszły wpis:)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln