Przejdź do głównej zawartości

Półwysep Coromandel - kopalnia i plaże tropików

Długi weekend na półwyspie Coromandel:

Pierwszy przystanek - kopalnia złota w Karangahake George, na wejściu wita nas wesoła huśtawka w postaci mostka:




 Szlaków jest sporo do wyboru łącznie rowerowymi:


Ruszamy na szlak "okienny":


Ponowny mostek z opcją kołysanki:



Odkrywamy pozostałości odstojników na kruszec traktowany tu brzydko jakimiś chemikaliami w czasach gdy specjanie nie przejmowano się ekologią:


Są rury wielkości kadłubów łodzi podwodnych oraz tajemne przejścia:


Ruina do zwiedzenia:


Tajne przejscie wywiodło nas na do kamienistej rzeki:


Tak wygląda ścieżka - luz i rekreacja:


Co krok informacje co w jakiej kadzi się ważyło:


Trochę wspinaczki po dwa pierścienie władzy:



Na górze pozostałości kolejki wąskotorówki:


Dwa pierścionki - można sobie podyndać:


Zapewne korbowód godny samego Pudziana:


Pierwsze okienko widokowe, nie o takie okna tu jednak chodzi


Ta odnoga kolejki podsunęła mi skojarzenie z filmem Powrót do przyszłości III bo też kończy się malowniczym urwiskiem:


Tutaj także duże dzieciaki moga się pokołysać w wywrotce:


Wejście do Morii:



Pierwsze okna i balkony widokowe:




Góra nadal żyje. Jak każda żyjąca istota potrzebuje czasem klinika:




Okien ciąg dalszy, na szczście dziesiejsze komórczaki mają jako takie latarki:



Jedna z odnóg wgłąb góry, nie odstraszył mnie nawet napis na powale: "He is still here..."





Koniec kopalni - schodzimy już współczesnymi schodkami do rzeki:


Znów bujający się mostek:



Szlak powrotny wzdłuż potoku:





W kopalni pracują sami twardziele:


Następnym przystankiem było Hot Water Beach. Okazało się że to całkiem daleko więc na kemping przyjechaliśmy po nocy już bez kombinowania ze stawaniem na dziko co na półwyspie wymaga nieco poszperania gdzie można to legalnie zrobić. Gwiezdna noc:


Poranek w kamperze "gold kiwi":



Zbieram się do wstawania gdy małżonka poszła się odświeżać:


Na plażę prowadzi szlak wzdłuż rzeki:


Hot Water Beach:


Podczas niskiej wody należy łopatka wykopać sobie sadzawkę do pławienia sie w ciepłej wodzie. Niestety ani wieczorem ani rano nie trafiliśmy na odpływ,



Następnym pzystankiem wycieczki był Cathedrals Cove. Do szlaku dowożą japońskim autobusikiem z lat 60' z kierowcą rastafarianinem w gratisie. Wejście na szlak:


Cathedral Cove track entrance #theta360 - Spherical Image - RICOH THETA

Widok na zatokę - skojarzenia z Tajlandią bardzo uzasadnione:




Szlak w całości utwardzony, choć 2km niezłej patelni w lekkim tylko cieniu buszu potrafi trochę dać w kość:

Cathedrals Cove Beach - w tle skała "Sfinks":


No i sam łuk z każdej pocztówki w regionie:


Cathedral Cove #theta360 - Spherical Image - RICOH THETA







Cathedral Cove beach - Spherical Image - RICOH THETA





Nad drugą częścia plaży wznosi się naturalny prysznic do kręcenia reklam mydełek "Fa":


Natural shower at Catherdal Cove beach #theta360 - Spherical Image - RICOH THETA





Wracamy:


Oczekiwanie w cieniu na szalony autobus:


Ostatni widok na Gemstone Bay:


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację z...

Kiwi Funcargo

Dla ciekawych kupiłem praktyczne jeździdło: Toyota Funcargo 1.3 za ok 10tys zl. 110 tys km przebiegu, rocznik 2000, ciemne szyby & owiewki ale też kilka obtarć i jedna plamka rdzy na wgniotce z lewej. Aha i wiem kołpak lewy przedni gdzieś wcięło, trudno. Wszelkie akcesoria z klimą i elektryką oraz łacznie z 5 calowym TV w środku do Japońskiej telewizji NHK, CD, radio i kaseciak odsłanijacy sie zza ekranu - niezły bajer. Szkoda że po japońsku ale jakoś daję radę włączyć radio. W środku syf straszliwy po Chińczykach więc spędziłem deszczowe przedpołudnie na ogarnięciu wszystkiego. Mimo szperania wszędzie nie stwierdziłem obecności rudej czy innych problemów - to zasługa braku zim. Jeździ zupełnie fajnie - trzeba będzie napiąć pasek alternatora bo popiskuje - sprawę na razie załatwiłem antypoślizgowym sprayem z dyskontu. Światła przydało by się przepolerować ale ten model tak ma więc załatwię jak będę miał czym.

Jak powiększyć dom o 41%?

Witajcie drodzy oglądacze. Dziś będzie trochę o pomyślnie zakończonej epopei pod nazwą "zadaszenie tarasu" lub jak kto woli powiększenie domu o 18m2. Na początku był...o dziwo projekt (tu już w wersji ostatecznej oczywiście):  A fizycznie... zaczęło się niewinnie gdyż zamierzałem wykorzystać umieszczone uprzednio w ziemi słupy na których wisiały słoneczno-chronne żagle: Projekt na początku przed wizualizacjami 3d  - jak to zwykle bywa - optymistycznie zakładał dodanie trzech słupów przy domu, potem jakieś tam ścianki, dach, okna, szuru-buru i gotowe,  ha, ha, ha. Po zdjęciu misternej żaglowej konstrukcji dwóch kwadratów i trójkąta okazało się że słupy wystawione prawie rok na działanie wiatru, słońca i deszczu wypaczyły się niemiłosiernie i nadają sie albo do prostowania albo do wykopania i na opał.   Po empirycznym sprawdzeniu iż nie da się odwinąć odkręconego na słojach słupa za pomocą namoczonej i suszonej w słońcu owiniętej okrętowej liny, nie pomaga też pol...