Przejdź do głównej zawartości

Fun! Car ! Go! - Wpis dla fanów Toyoty

W 1999 roku Toyota dała nam jeden z najlepszych samochodów, jakie kiedykolwiek wyprodukowała. Samochód, który do dziś pozostaje niedoceniany. Samochód tak dobry, że nawet ludzie, którzy go stworzyli, nie wiedzą... jak wyprodukować go ponownie

(YT:Little Dark Age - Tyler Gordon):




To co, rozwalił ci się silnik i potem kupujesz następny taki sam, a nawet starszy i gorzej wyposażony? Zwariowałeś czy co?


Dziś będzie krótki elaborat, a być może i trybut dla najlepszego samochodu jaki kiedykolwiek miałem.

Zacznijmy od podstaw - Funcargo (zwany w Europie: Verso pierwszej generacji) oparty jest na platformie Vitz/Echo (w Europie:  Yaris). Dwa benzynowe silniki 1.3 i 1.5(z rzadką opcją 4WD) oraz 1.4 diesel D-4D. Od 86 do 110 koni na około 1150kg wagi. Ogólnie nie do zdarcia z wyłączeniem sytuacji gdy Chińczyk spali zawory i ci o tym nie powie przy sprzedaży. Wtedy zreszta i tak przejedziesz jeszcze 4 razy naokoło Ziemi.

Od roku 2002 pojawiły się natomiast zmiany które dla mnie pozbawiaja powoli ten model najbardziej użytecznej funkcji: tego że nieużywane tylne fotele można kilkoma ruchami ukryć w przestrzeni pod przednimi otrzymując prawie idealnie płaską przesztrzeń załadunkową długą na 1.78 metra oraz tunel przez cały samochód między fotelami na 2.2 metra.


Fajny widok z góry ale to wersja europejska z tunelem na dzwignię biegów i hamulec ręczny...





Po 2002 roku mamy już klasyczną składaną do przodu tylną kanapę ze stawianym do pionu siedziskiem co powoduje skrócenie powierzchni załadunkowej do marnego 1.4m oraz jej pochylenie, a przestrzeń tunelu między fotelami czyni zmarnowaną dla przewożenia czegokolwiek dłuższego.






Zalety są niepodważalne gdy chcesz przewieźć kilka paczek ponad dwumetrowych listew z marketu budowlanego nie mówiąc już o rowerach, szafach serwerowych czy traktorka John Deere. Pojazdy te  były przerabiane na obwoźne lodziarnie, kawiarnie, pojazdy z rampami wózkowymi dla niepełnosprawnych czy kempingowe mini kampery.





Starając się nie zasklepiać się w swych osądach miałem okazję jeździć przy podróżach służbowych nowymi kompaktami i suvami z wypożyczalni - troche tego było: od malutich Holdenów Barina do dwu tonowych Hilluxów czy 4Runnerów. Wszędzie ten sam problem okienka z tyłu są miniaturowe i celują w niebo, a lusterka wewnętrzne to dekoracja. W Funcargo widoczność jest jak z akwarium i podjeżdzam na 5mm od haka przyczepy. Tak wiem, kamery, czujniki itp. To świetnie działa do pierwszego dzwona w cienki słupek.




Dzielność terenowa:

Funcargo 4WD wjeżdża (i wyjeżdża) tam gdzie nowowczesne suvy potrzebują już wyciągarki. Swoim modelem nie testuje tego nadmiernie bo im dalej wjedziesz w NZ tym większego traktora potrzebujesz do wyjechania, a na letnich oponach to...wiadomo.


Wersja 4WD ma już pełnowymiarowe koło w klapie.




Ściana płaczu czyli stacja paliw:

Funcargo łyka najtańszą etylinę (w NZ oznaczaną 91, odpowiednik 95 w EU) i przy automacie zbiornik 32 litrów to około 460 kilometrów zasięgu. Przełożenie "masa/wielkość przewożonych rzeczy w stosunku do spalania" odpowiada sytuacji gdyby 2.9 tonowy  Ford Transit palił 2 l/100km


Napęd na codzień czyli P-R-N-D-2-L:

Silnik nie lubi wysokich obrotów ale można go namówić na rącze wyprzedzanie standardowym kick-downem (szybki gaz do dechy i automat redukuje bieg) oraz wyłączeniem tzw. Over-drive z przycisku wybieraka - wtedy samochód nie wrzuci na 5-tkę i poprzednie 4 biegi kręcą silnik odpowiednio wyżej by to skompensować.
Poza tym stadardowe ustawienia "2" czy "L" gdzie samochód nie wrzuci trójki i wyżej oraz odpowiednio nie załaczy dwójki. Przydatne na epickie serpentyny do hamowania silnikiem czy do pełzania w terenie.

Wsteczny pika niemiłosiernie i nie można tego wyłączyć ale to już japońskie regulacje prawne.



Praktyczność - czyli schowki i sekrety zapominanej sztuki wykorzystania miejsca:




Schowki - naliczyłem 15 sztuk nie licząc drzwiowych kieszeni. Szczególnie ceniłem te podsufitowe przydatne dokumenty oraz podsufitowy środkowy na okulary - to już przeszłość bo jak wspomniałem w poprzednim poście przełożenie ze złotego okazało się niemożliwe przez brak wspawanych w dach fabrycznych punktów mocowania tej konsoli. W złotym ciekawostką było też dodatkowe swiatło z tyłu które można było odpiąć i używać ako akumulatorowej latarki. 



Tu też w srebrnym jeszcze tego nie wynaleziono i znów brakowąło mi w dachu mocowania na ten przyrząd. W złotym FCG ciekawostkę stanowiły ciągnace się przez cały samochód relingi pod które można by podwiesić gigantyczną podsufitową siatkę - nie będę mógł już tego sprawdzić bo w srebrnym FCG mamy tylko standardowe stracho- łapki. Nie mogłem tego także przłożyć z powodów jak wyżej.

Przy płaskiej podłodze z tyłu wygospodarowano natomiast miejsce na koło zapasowe - nie jest to pełny wymiar ale dojazdówka - mimo to lepsze niż dołączany spray piankowy i modlitewnik w nowoczesnych pojazdach.



Oprócz tego mieszczą się tam narzędzia (relikt juz zapomniany), ucho do holowania, podnośnik i wiele innych drobiazgów które chcemy tam wcisnąć jak mini kompresor, kable czy awaryjny  starter bateryjny

Oprócz tego są jeszcze przynajmniej cztery tajne schowki dostępne bez odkręcania śrubek ale nie powiem Wam gdzie na wypadek gdybym chciał przemycać jakieś zioło albo coś. W jednym z nich jeździł kiedyś lokalizator gps:)


Własne doposażenie i inne wynalazki:

Wszystkie panele tapicerskie i schowki serwisowe mocowane są wkręty i czasmi dedykowane zatrzaski i jak sam miałem okazję sprawdzić nawet wielokrotne ich rozłożenie nie powoduje że coś się urywa lub przestaje pasować. Jasne, że jest tanio więc poskąpiono co nieco wygłuszenia co przy okazji wymiany silnika zamka centralnego i dołożenia głośników skwapliwie uzupełniłem w pustych przestrzeniach. Dzięki temu jest wyraźnie ciszej w środku i drzwi zamykają się w sposób mniej blaszany. Dołożyłem też nieco współczesnej elektroniki do obsługi gniazd USB w kilku innych miejscach  by gniazdo zapalniczki nie wyglądało jak choinka. Złoty model miał nawet na wyposażeniu przetwornicę na 100W "domowego" napiecia, musimy jednak wziąść pod uwagę że to Japonia i w gniazdku wyjściowym było dziwne 100 Voltów i przedstawiona na reklamach pani prasująca ciuchy w samochodzie to lekka "licencia poetica". Zasilacz do laptopa czy ładowarka dziwnych baterii już natomiast mieści się w specyfikacji - 99% rzeczy tego typu pracuje od 100 do 240V bez problemu. Mimo to nie zdecydowałem się przełożenie tego gdyż było bardzo zintegrowane w wiązki kablowe a sam moduł przetwornicy ogromny i ukryty pod siedzeniem. Dzisiejsze przetwornice są już dużo mniejsze, zresztą nawet laptopy zasila się już z USB (C).Na wszystkim czuwa włączany przyciskiem miernik napięcia malutkiego przecież akumulatora by wiedzieć ile można na kempingu w głuszy bezpiecznie poładować gadżety.





Oprócz tego mamy wnękę na radio 2 DIN opcję na radio 1 DIN poniżej (lub schowek na gąbke do szyby). Z Japonii FCG przypływały do NZ zwykle z bajeranckimi radio-telewizorami z nawigacją. Tutaj wszystko ledwie użyteczne jako radio ( trochę inne przesunięte pasma). Telewizja NHK z Japonii wymagała widać skomplikowanych  czterech anten zewnętrznych. W złotym miałem je na zewnatrz tu sa w formie naklejek na krawędziach szyby - wygląda jak jej ogrzewanie. Nawigacja natomiast wymagała dodatkowych modułów gps na podszybiu często wzbogaconych o kolejne dodatkowe kostki do opłat autostardowych itp. Cały ten galimatias przewodów zwykle instalowany już był u dilerów więc zwykle jest mocno zintegrowany z wiązkami. Co wyjaśnia fakt że większość ludzi jeździ z tym całym bezużytecznym tu elektro-złomem co jest też zresztą prawdą dla sprowadzanych tu Priusów i dużych Nissanów typu Elgrand gdzie na panelach LCD widnieją na stałe napisy "no service" w kanji. Tu przynajmniej można to wywalić i wstawić swoje radio. Jakkolwiek po wydłubaniu tego wszystkiego z konsoli można by wstawić mini tam barek z hotelu albo szafę grającą na monety -  tyle tam miejsca. 

Ze srebrnego wyjąłem bajerancki odtwarzacz Pioneer Carrozzeria ze zmieniarką DVD, integracją z telefonam NEC, telewizją NHK, nawigacją, asystentem głosowym objazdów, pilotem i wyjeżdżającym panelem LCD do tego wszystkiego. 


Kiedyś kosztował majątek. 


Próbowałem to jakoś używac ale dysk twardy (tak to miało 30GB dysku twardego! i miejsce na drugi) padł na dobre pociągając cały niedostępny już  firmware do krainy ciemności Yomi, dając mi tylko do dyspozycji okrojone radio i błędy wypluwane w kanji na starcie.


Są też i wady oczywiście,  z tych które sam odkryłem najważniejsze to:

  • Wysoka karoseria z tyłu jak na mini MPV przystało jest dosyć wrażliwa na boczny wiatr.
  • Hamulce tyłu są jeszcze bębnowe i dość anemiczne. Ręczny jest nożny po lewej jak w starych mercedesach ale to cena za płaski tunel środkowy. Biada temu co nie jeździł automatem i pomyli go odruchowo ze sprzęgłem.
  • Promień skrętu jest dość słaby i często ciężko zawrócić na raz. Nie mam pojęcia dlaczego bo miejsca w nadkolach jest na więcej.
  • Brak regulacji poziomu przednich świateł nawet w bogatej opcji wyposażenia więc przy załadowaniu bardzo z tyłu  swiatła biją do góry i nie bardzo jest co z tym zrobić. Jak woziłem złotym cegły na podłogę do szopy to ładowałem 20 sztuk ekstra na podłodze przed przednim fotelem by nie świecić ludziom po oczach.
  • Mimo składanych lusterek (w złotym) z przycisku brak ich podgrzewania - bardzo przydatnego w górach gdy parują na przełęczach i szronią przy zimowych porankach.
  • Tylny rząd foteli jest, cytując małżonkę "siedzonkiem na grzędzie" - wysoko... i stopy też wysoko - choć Japończycy jakoś używali pojazdu jako taksówki!




Teraz pytanie najważniesze : Czy chciałbym jeszce kiedyś FunCargo (przy założeniu że srebrny pojeździ przynamniej tyle co złoty)?

Odpowiedź brzmi TAK ,elektryczne.

 Szkoda że nie ma. 



Więc pewnie jakiegoś chińczyka typu BYD


Taki Seagull na przykład..

... choć najchętniej chciałbym Apterę :



Obawiam sie że w żadnym z nich już nie przewiozę nawet połowy tego co w FCG, takie czasy.


Poglądy autora na motoryzację są jego własnym zmartwieniem. Autor nie zachęca, nie namawia, nie przekonuje i nie zmusza do kupna FunCargo głównie dlatego że wtedy więcej zostanie dla Niego. 

I tak ceny już tylko rosną.

Jak chcesz kupić SUVa, kup sobie i jedź do muzeum lotnictwa...




 



 













Komentarze

  1. Ja mam powóz z tej samej półki, Merivę z 2006, i bardzo ją sobie z Ulą chwalimy. Jak było trzeba zmieściliśmy dwa rowery, innym razem służyła jako dwuosobowy kamper (dla osób do 170 cm wzrostu daje radę). Ma cudownie ergonomiczne, przestrzenne i elastyczne wnętrzne, fotele tył kładą się na płasko, tamże jest opcja złożenia środka kanapy i z 3-miejscowej kanapy zrobienia 2-miejscowej (większy komfort). Jak teraz patrzę na dane to przegrywa pojemnoscią z FunCargo, ale na nas dwoje z Ulą jest idealna. W sumie to taka krzyżówka Corsy (podwozie, tylna klapa) z Zafirą (przód, wnętrze). Od Z. jest krótsza, ma też bardzo krótką maskę, co w mieście jest wielką zaletą (parkowanie). Ale z tego powodu że silnik jest bardzo ciasno spakowany, głupia wymiana żarówki jest operacją wręcz ginekologiczną (serio, gdyby nie to że mam drobne ręce, szukałbym jakiegoś laparoskopu albo coś). Radio firmowe wywaliłem, używam juz w drugim aucie prostego Pioneera DEH1600-UB z gnazdem na pendrive (słucham tylko mp3). Jeśli mi czegoś w Mery brak, to takich drzwi jak u Was zamiast klapy podnoszonej do góry (i przypiąłbym koło na drzwiach na zewnątrz). A nasze kamperowanie wyglądało tak: https://www.facebook.com/michel.stanek/posts/pfbid02T5P3CoFQHWBFYWLyxvZb7YKVumWotQdrtBv6MuKLfY3rEStfGdBFoaPFfEeiPoB1l .

    OdpowiedzUsuń
  2. Mini MPV jest diablo praktyczne. Obejrzałem sobię tę Merive z 2006 i faktycznie jest dobrze - FB niestety mnie nie wpuścił ale spojrzę u Ani na koncie. Kolega miał kiedyć podobną Mazdę nawet chyba nazywała się MPV i też dorobił bezproblemowo kamperowe stelaże. Silnik mam na szczęście super dostępny i robię wszystko co nie wymaga kanału i specjalistycznych narzędzi. Co do klapy otwieranej na bok to są mieszane uczucia - z jednej strony można powiesić koło czy mieć kieszenie na graty ale z drugiej wychodzisz tyłem na kempingu prosto na deszcz bez żadnej osłony. No wszystkie FCG otwierają się na prawo więc użyteczność europejskiego Verso poza UK jest ograniczona bo klapa uchyla się od strony jezdni a nie chodnika.Obawiam się że jeszcze poczekamy na praktyczne elektryczne pojazdy choć jak wspomniałem Chińczycy mają dobry kierunek i tam MPV (wprawdzie te luksusowe) są dalej pożądane.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jesień i zima idzie - nie ma na to...

 Witam po dluższej przerwie na kolejną w miarę możliwości bierzącą porcję Nowozelandzkiego grochu z kapustą lub lokalnie - fish&chips. Dziś będzie o kilku wyrwanych letnich dniach z objęć cyklonów i huraganów, jak zwykle dział rowerowy, remontowo-budowlany z prawie finalizacją kuchni,i inne nieokreślone takie tam. Dział związany z drukiem 3d przekroczył objętościwo moje wszystkie wyobrażenia i znajdzie miejsce w dedykowanej serii. Mieliśmy po drodze jak już wiecie sezon cyklonów, trafiło też w Australię ale Ozzi mieli fart i wir kategorii czwartej wbił się w kontynent w takim miejscu że tylko nawodnił pustynię i zdemolował dwa składziki na rękawice bokserskie dla kangurów. Potem, jak to w życiu, nastąpiła jesień i o dziwo zaskoczyła piękną pogodą.  Zaczniemy jednak od zbiorów lokalnych, było więcej, ale zostały spożyte (pomidory i truskawki): Było bardzo dużo żółtych cukinii, wszystkie zdecydowanie za dobre by dały sie upolować na czas. Papryka wprawdzie po sąsiedzku ale też lokaln

Wspomnienie wysp psów i kurczaków - Cook Islands - Rarotonga cz.II

No i mamy obiecaną,część II Vayanga Itu Na początku wrzucam rewers słynnego banknotu i opowiem jego historię - a że bywam złośliwy to na awers z gołą babą musicie przewinąć do samego końca! Na tej stronie mamy boga morza (Tangaroa) oraz tubylca w swojej łodzi o zachodzie słońca, oraz w tle lokalne monety. By rozpocząć jakoś tę historię w tym miejscu powiem tylko że na drugiej stronie znajduje się niewiasta płynąca topless na rekinie z kokosem w ręku z czym wiąże się legenda: Folklor głosi, że we wschodniej Polinezji żył bóg oceanu zwany Tinirau. Mieszkał na pływającej wyspie zwanej Świętą Wyspą Motu-Tpau, a o jego ukochanej Inie opowiada piosenka z wyspy Mangaia.  Legenda mówi, że Ina zanurzyła się w morzu w poszukiwaniu Tinirau i najpierw wezwała ryby, aby jej pomogły. Były za małe i została wrzucona ledwie do płytkiej laguny. Cztery próby doprowadziły ją jedynie do zewnętrznej rafy, a ryby, które próbowały jej pomóc, zostały trwale naznaczone biciem, jakie im zadawała. Wtedy rekin mo

Komunikat specjalny: Te Tohu Kiriraraunga!

 Przerywamy strategiczne milczenie aby nadać komunikat specjalny: 28 kwietnia, roku Pańskiego 2023 dwa orły ( -sokoły ) przepoczwarzyły się w dwa nieloty kiwi. Wszelkie interpelacje ze strony Wielkiego Prezesa podlegają obecnie i nieodwołalnie bezpośredniej weryfikacji Jego Wysokości  Karola III - Króla Nowej Zelandii. Co mają do zakomunikowania wierni poddani ze Śródziemia Wielkiego Jeziora: Kua kiia! Kolejne odcinki już wkrótce!