Przejdź do głównej zawartości

Zrób sam Nową Zelandię - część VI - Camperolans - sekcja specjalna

Dekompozycji ciąg dalszy.

Oto co kryje skrzynka pod siedzeniem pasażera.


Wszystkie przełączniki, heble i bezpieczniki napewno się przydadzą - dokopałem się do dna. Część kabli już zidentyfikowana:


Operacja po nitce do kłębka wymagała wybebeszenia lewej konsoli, wkrótce także prawej. Żona się ucieszy jak zobaczy nowe widoki przed swoim siedzeniem:)



Oraz środkowej. Badania są coraz bardziej widowiskowe. Kiwi ambitnie zintegrowali kable z niektórymi wiązkami, wesoło jest.


Sortowanie kabli, te zawieszone z lewej już oczyszczone z resztek kleju taśmy izolacyjnej. Zużywam tony acetonu co daje ciekawą atmosferę laminarnii w upał. Jak widać zakurzona wykładzina ścianowa też pofrunęła, będzie tu ładniej, w przyszłości.



Nagrzewnica już odizolowana i przygotowana do uruchomienia - najpierw jednak dwa warunki: porządna izolacja chaosu kablowego i temperatury poniżej 30stC...


Z drugiej strony chaos też opanowany - część kabli jednak jest tajemnicą, Zawsze mogę uciąć ale jeszcze z tyłu kilka ekstra lamp do rozebrania nie licząc tych zdjętych i zasilikonowanych.


Ku "uciesze" sąsiadów zapewne musiałem uciąć część balszanego dachu. Dwa powody: oryginalne cięcie jakiś kiwi wykonał szlifierką po imbirowym mocnym więc nijak dopasować do tego listwę, podsufitka także cięta na tej samej imprezie nożyczkami z zestawu fryzjerskiego Barbie musi schować swoją wstydliwą poszarpaną krawędź pod nia także.


Ciekawa ta świecąca linia? Jakość laminatu, a szczególnie owiewek na miejscach zagięć jest niespójna - w ostrym słońcu prześwieca na wylot - wszystko i tak będzie izolowane więć podklejka maty od doły na wszelki wypadek i pod spód pójdzie przygotowana wełna mineralna.

Metoda nacięć szlifierką i wyginania z wyłamywaniem okazała się jedyna skuteczna. Wyżynarka do metalu straciła zęby w ostrzu no i hałas oraz wibracje rozwalały mi czaszkę.



Widać prowadzenie przewodu antenowego i pozostały kawałek dachu który musiałem wydłubać ręcznie dremelem.

Kawałki dachu:


Przygotowane wręgi pod instalację wełny - sprawę załatwiła twarda pianka i klej silikonowy. Sufit albo materiałowy albo na rozporowe listewki drewniane mocowane dodatkowo do wręg (będzie ładniej acz drożej). Dodatkowo zabezpieczyłem linię cięcia hammeritem - nie to żeby tu coś się lało ale zostawienie gołego blaszanego cięcia jest niezbyt fachowe - słyszeliście tam poprzedni eksperci od konwersji ambulansów?  Obszarpana widoczna podsufitka już na miejscu - postrzępiona krawędź pójdzie pod listwę.



Co tu będzie tak w ogóle? - uprzedzam pytania: schowek dachowy na bagaże porządnie usztywniony i zaizolowany.

Komentarze

  1. Jak w poprzednich wpisach zobaczyłem tę przestrzeń nad dachem "szoferki" to od razu pomyślałem sobie, zajebista miejscówka na schowek. No i jak widzę mamy zbieżne myśli.

    A tak z ciekawości, to poduszka powietrzna pasażera jest? Jeśli tak, to ja osobiście bym chyba zastanawiał się czy z niej nie zrezygnować. Kamper to jednak pojazd w którym można oczekiwać że pasażer nie koniecznie będzie siedział w prawidłowej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przestrzeń pod dachem już zaizolowana wełną - będzie na nastepnym poście. Schowek sprawia mi troche problemów z finalizacją ale już niedużo zostało. wymyśliłem wyłożenie finalne listwami z drewnianych żaluzji - szukam właśnie na second handzie odpowiednio długich.
      Na jednym z ostatnich zdjęć chaosu kablowego widac dodatkowa stacyjkę obsługiwaną kluczykiem która służy właśnie do tego (przy przewożeniu dzieci na fotelikach tyłem do przodu chyba..).

      Usuń
  2. Bartek..jak Cie znam..i Blondi to tam będzie zapiecek a nie schowek..puścisz gdzieś tam nagrzewnicę i tam będzie kapsuła grzewcza (alkoholowa też) zmarzlucha Blondi :P
    PS. Blondi nie czyta mam nadzieję moich kąśliwych komentarzy? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą kapsułą niegłupi pomysł. Dostanie na dno sztuczną trawkę aby było miło. Dziś mam nadzieję popchnę temat bo wczoraj mieliśmy mega zlewanie po dwu tygodniach upałów. Za to składałem nową piłę i segregowałem wywleczone fanty do tematycznych kartonów. Chaos elektryczny trochę mnie stopuje ale w przerwach grzebania w przewodach będę docinał już szkielety szafek.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Round the Goory - jeszcze raz

Wilka, jak mówią, ciągnie do lasu.  Obecnie jako że mamy już zaawansowaną jesień można raczej przy okazji dostać w lesie wilka. Jakkolwiek nie patrzeć upatrzyłem sobie pewne wyzwanie do zrealizowania nim ogarnie nas mroźna zima - uhu, ha.: Czyli w dzień dwanaście w nocy dwa - Finowie zakładaliby pod wieczór podkoszulki ale z drugiej strony pewnie by wygineli Grecy....ale do brzegu: Wyzwanie polegało na zrobieniu podobnej rundki jak kiedyś urodzinowo samochodem. Dookoła masywów Pihangi i Tihii, Tongariro z Mt Ngauruohe oraz niemalże wiecznie śnieżnego Ruapehu -  tym razem rowerem . Miało być jak za starych czasów - czyli rower, wszystko ze sobą: namiot ,śpiwór, mata, tratatata i pewnie udowodnienie samemu sobie że jeszcze cały czas mogę.  Taki to syndrom wieku średniego - nic nie poradzisz. Przygotowania do planowanej pętli prawie dwustu kilometrów trwały nieco ale i tak nie obyło się oczywiście bez improwizacji na ostatnią chwilę - tych McGyverowych, co ratują sytuację za pięć dwunast

Jak powiększyć dom o 41%?

Witajcie drodzy oglądacze. Dziś będzie trochę o pomyślnie zakończonej epopei pod nazwą "zadaszenie tarasu" lub jak kto woli powiększenie domu o 18m2. Na początku był...o dziwo projekt (tu już w wersji ostatecznej oczywiście):  A fizycznie... zaczęło się niewinnie gdyż zamierzałem wykorzystać umieszczone uprzednio w ziemi słupy na których wisiały słoneczno-chronne żagle: Projekt na początku przed wizualizacjami 3d  - jak to zwykle bywa - optymistycznie zakładał dodanie trzech słupów przy domu, potem jakieś tam ścianki, dach, okna, szuru-buru i gotowe,  ha, ha, ha. Po zdjęciu misternej żaglowej konstrukcji dwóch kwadratów i trójkąta okazało się że słupy wystawione prawie rok na działanie wiatru, słońca i deszczu wypaczyły się niemiłosiernie i nadają sie albo do prostowania albo do wykopania i na opał.   Po empirycznym sprawdzeniu iż nie da się odwinąć odkręconego na słojach słupa za pomocą namoczonej i suszonej w słońcu owiniętej okrętowej liny, nie pomaga też polewanie wodą or

Wiosenne pożegnania i powitania

 Dopiero po dwu miesiącach jestem w stanie napisać o tym słowo, choć dalej nie łatwo. Bo wkrótce na zdjęciach nie zobaczycie już więcej dwu kotów, więc dlatego.  Po dwóch tygodniach strasznego dla nas czasu postępującej niewydolności nerek odszedł od nas Dizelek.  Ma swoje miejsce już na zawsze pod swojską zasadzoną przez nas brzózką oraz w naszym sercach. Dziś tylko można wspominać te dawne czasy gdy był jeszcze małym kotkiem I nie więcej słowa o tym, bo ciężko na duszy. Tymaczasem czy chcemy czy nie (a może na pocieszenie?) wiosna nadciągnęła powolnymi krokami. Nawet gruba trawa okupująca odpływ z kuchni zakwitła wreszcie oczekiwanymi irysami: Cherry blossom przy rowerowni: Wiosenna sałatka z drzewa nad nami: Gdy już wydawało się że jest ciepło i ładnie znów zaatakowały zimne noce i nawet lokalne przymrozki trawy, a potem znów upał w dzień do podkoszulka i fale deszczu by było nam tu zielono. I nawet śnieg znów uderzył znienacka na wyspę południową u nas odpryskując zimnymi deszczowy