Witajcie drodzy oglądacze.
Dziś będzie trochę o pomyślnie zakończonej epopei pod nazwą "zadaszenie tarasu" lub jak kto woli powiększenie domu o 18m2.
Na początku był...o dziwo projekt (tu już w wersji ostatecznej oczywiście):
A fizycznie... zaczęło się niewinnie gdyż zamierzałem wykorzystać umieszczone uprzednio w ziemi słupy na których wisiały słoneczno-chronne żagle:
Projekt na początku przed wizualizacjami 3d - jak to zwykle bywa - optymistycznie zakładał dodanie trzech słupów przy domu, potem jakieś tam ścianki, dach, okna, szuru-buru i gotowe, ha, ha, ha.
Po zdjęciu misternej żaglowej konstrukcji dwóch kwadratów i trójkąta okazało się że słupy wystawione prawie rok na działanie wiatru, słońca i deszczu wypaczyły się niemiłosiernie i nadają sie albo do prostowania albo do wykopania i na opał.
Po empirycznym sprawdzeniu iż nie da się odwinąć odkręconego na słojach słupa za pomocą namoczonej i suszonej w słońcu owiniętej okrętowej liny, nie pomaga też polewanie wodą oraz stalowe naciągi do płotu - przynajmniej jeśli nie chciałbym by trwało to kolejne pół roku.
Wobec tego że wykopanie słupów i betonowych brył z ziemi mogło by dość poważnie naruszyć stablinośc tarasu (oraz mojego kręgosłupa) zastosowałem rozwiązanie hybrydowe:
Lewy słup (jako że zawinął się prawie o 45 stopni) został ucięty prawie przy ziemi w kształcie litery L - i zastapiony nowym, środkowy uciąłem do połowy do wysokości przyszłej ścianki. Jako że przykręcony do niego nowy bardziej na lewo celował lepiej w środek tarasu (taki był oczywiście plan, od poczatku - oczywiście)
Ten z prawej podobnie uciąłem do odpowiedniej wysokości przykręcając nowy - tu akurat bogowie cieśli nade mną czuwali - pasowało to lepiej do przyszłej ściany po zewnętrznej stronie parkietu nie zjadając powierzchni użytkowej.
Jak widać sprawa się rozkręca, zadaszenie tymczasowe głównie dla psa bo i tak w deszczu nie da rady pracować.
Liczba słupów rośnie jak i górka odciętych kawałków, znajdą one swoje miejsce później w ścianach i podporach:
W składzie drewna zabrakło słupów, więc musiałem przywieźć z Taupo...
No mamy już jakiś samonośny szkielet.
Nadeszła chwila przywiezienia najdłuższych kawałków krokwi dachu i jeszcze więcej słupów (gdy zwiekszyłem już popyt i przyjechały) :
Wtaszczone na górę i umocowane:
Tu wydaje się że się niewiele dzieje ale wjechało 20 kilo wzmocnień śrubno-gwoździowych trzymających wszystko w ryzach. Znalazłem nawet oficjalne zalecenia "Builder code of NZ" które uwolniono po pandemii i nie trzeba płacić już za dokument setki dolków do którego masz się i tak stosować. Co było dość niezabawne.
Więc nawet jest legalnie tak jak do strefy brzeżnej pacyficznych wiatrów - a to biorąc pod uwagę zmiany klimatu może się przydać i tu,
Kota zniesmaczona rykiem piły i młotowaniem kotw - wyprowadza się:
Powiesiłem od góry znów trójkąt bo w upale można dostać fijoła:
Co wieczór dokumentuje postępy działań:
Jeszcze więcej desek, w składzie drewna ITM już mówią mi po imieniu.
Jeszcze trochę, a dorobią mi klucze do wypożyczanej przyczepki placowej...
Wrzucam na górę pierwszą poprzeczną łatę:
Mamy już na szczycie przybite łaty, więc wybierając dostawcę pokrycia i negocjacje ilościowo-wymiarowo-cenowe, zaczynam malowanie:
Kolejne dwa długie weekendy później latania po platformie z wałkiem i pędzlami:
Zdejmujemy folię i żagle do ostatnich poprawek malarskich:
W tzw międzyczasie mała letnia powódź - dobrze że jest nasyp pod tym tarasem oraz żwirowe ścieżki - więc oprócz małego jeziorka na zewnątrz oraz pod dużym namiotem remontowym - nic groźnego.
Wygląda na to że betonowanie wszystkiego u nowych sąsiadów zepsuło nam lokalną irygację. W razie co mam już plan na rurę odwadniającą - mnóstwo kopania - zobaczymy co pokaże zima.
Ścianka od strony płotu - izolacja za pomocą znanych już arkuszy piankowych (jeszcze mam niezły stosik) - przy okazji robię też instalację gniazdkową oraz na zewnątrz do warsztatu - dość potykania się o przedłużacz od skrzynki licznikowej!
W ścianie izolacja z wełny, a co ? - bo mam :). Sama ściana z pomalowanych gigantycznych płyt mdf - a skąd one? Szef budowy obok zbierając zabawki któregoś popołudnia podarował mi je wraz z paletami - całkiem gratis.
Powstawały też boczki scian oraz druga strona ściany od strony płotu - wszystkie z najprostszych desek na płoty - dużo to roboty ze szlifowaniem ale cena znośna.
Przygotowani na przyjazd dachu z poliwęglanu komorowego.
Któregoś ranka przyjechały rzeczone płyty dachowe :
A więc wczesnym rankiem włażę na górę i instaluję:
Mimo późnego lata rano jest już dość chłodno - stąd ładna rosa na świeżo położonych wczoraj płytach:
500 wkrętów i dwa dni później:
Po finalnym obwieszczeniu końca akrobacji na drabinach i zakończeniu uroczego cięcia płyt, wiercenia i wkręcania jak codzień przed wieczorem wylatuje znów na zewnątrz i panicznie sprzątam stół bo wiem że będzie padać...
Żona patrzy na mnie dziwnie - "Ej ,przecież masz już dach!"
Cholera - faktycznie:)
Pierwszy poranek pod dachem!
Na razie bez okien...
Ale... od czego skarbnica odpadów użytkowych w okolicy.
Po kilku wizytach namierzyłem odpowiedni rozmiar okien i wynegocjowałem odpowiednią cenę na 4 okna, bo jedno zapasowe (za: 8 dolarów - w sumie).
I zacząłem osadzanie ich w ramach:
Okienka boczne z pozostałości materiału na dach:
Po wielu godzinach szlifowania i krążenia z oknami i listwami do warsztatu i z powrotem:
Z absolutnych końcówek materiału dachowego powstały przesuwne boczne drzwi:
Oraz okna które nie wychodzą na część którą musimy szczególnie oglądać.
Dwa z nich będą uchylne ale to praca dopiero na lato bo muszę czym prędzej zamknąć bryłę - jesień idzie!:
I już z dodatkowo zamawianych większych płyt podwójnie składane drzwi frontowe:
Drzwi - oczywiście wykonane na wymiar i od zera - znam już na pamięć kody na listwy 18x40mm oraz 18x80mm w składzie drewna..
Wymyślenie sposobu ich składania oraz zawieszenia trochę mi zajęło:
Mamy dodatkową składaną rampę która ułatwia wchodzenie i wtaczanie rzeczy na taras oraz wstydliwie ukrywa fakt że cały taras łącznie z całym domem jest lekko pochylony więc na tak długiej linii drzwi wychodzi nieuchronna szpara.
Na razie na zimę, mimo skończoncyh drzwi zostawiamy rozpiętą folię - może nie wygląda ale ogranicza ucieczkę ciepła.
Jeden żagiel wrócił od wewnątrz aby ograniczyć efekt szklarni poczas słońca oraz do efektów (pod)świetlnych:
Spoko epopeja, dobrze wiedzieć że zacnie Wam się żyje. Pozdro!
OdpowiedzUsuń